Matka Teresa z Kalkuty powiedziała kiedyś: „Miej czas na uśmiech – to muzyka duszy”. W drugim wpisie z cyklu Okiem aktora zapytałam więc artystów, co sprawia, że się uśmiechają. W końcu muzyka jest ogromną częścią ich życia. Zapraszamy do lektury.

Sylwia Banasik: Uśmiech towarzyszy mi często, a wywołują go inni ludzie, szczególnie ci malutcy, z którymi mogę się porozumieć wyłącznie uśmiechem. Nie umiem przejść obojętnie obok kogoś, kto wysyła mi szczery uśmiech. Kiedy widzę rozwój, robię coś, co lubię, jem pyszne jedzenie, zachwycam się otaczającym mnie pięknem przyrody, sztuki. Kiedy ludzie okazują sobie uczucia…


Marcin Franc: Uśmiech drugiego człowieka. Ale tylko taki szczery, zwyczajny (ten udawany bardzo łatwo rozpoznać). Najbardziej lubię sytuacje w komunikacji miejskiej, podglądanie ludzi, kiedy ktoś się do siebie uśmiecha, bo o czymś myśli, coś mu się przypomniało, albo już nawet patrzy w tę nieszczęsną, uzależniającą komórkę i śmieje się do niej. Takie sytuacje zawsze sprawiają, że mam ochotę się uśmiechnąć.


Jarek Kozielski: Często słyszę, że jestem uśmiechniętą osobą. Bardzo cenię życzliwość innych ludzi i przyjazną atmosferę w pracy. Często uśmiecham się, kiedy zaczynam pracować nad jakimś projektem w zespole aktorskim, i to, co prezentują koledzy i koleżanki na którejś z prób, daje mi namiastkę tego, jak będzie wyglądał finalny produkt. Czasami jest to próba z orkiestrą, czasami emocjonująca scena dramatyczna. Usta wyginają mi się w banana, kiedy czuję, że jestem we właściwym miejscu i robię to, co kocham. No kto by się nie uśmiechnął?


Agnieszka Przekupień: Oj, wiele rzeczy! Nietrudno mnie rozbawić, rozśmieszyć, roześmiać. Uśmiech wywołuje u mnie widok z okna, zapach morza, poczucie spełnienia w pracy, myśl o nadchodzących wyzwaniach. Staram się być wdzięczna za wszystko, co spotyka mnie w życiu i uśmiechać się do każdego spotkanego człowieka i spotkanej sytuacji. Uśmiech to najlepszy makijaż, ale też najlepsze okulary, przez które świat wygląda o niebo lepiej!


Maciej Pawlak: Lampa nad progiem i krzesło i drzwi. Mało co sprawia, że się nie uśmiecham. Bywa, że długo nie przestaję się uśmiechać, a sytuacja już się zmieniła i uśmiech jest nie na miejscu. Trudno. Bardzo ładnie się uśmiecham, kiedy mój pies rozczula przechodniów podczas naszych spacerów. Uśmiecham się, kiedy widzę, że sprawiam komuś radość. Uśmiecham się na myśl o tym, jakie mam udane życie. Teraz też się uśmiecham.


Judyta Wenda: Mam w sobie bardzo dużo empatii. Jestem trochę jak radar na odczucia otaczających mnie osób, więc jeśli moi bliscy, przyjaciele, znajomi, z którymi akurat spędzam czas, są w dobrych nastrojach, to i mnie już więcej do ciągłego uśmiechu nie brakuje. To pytanie przypomniało mi również, dlaczego jestem absolutnie zakochana w Londynie – ile razy udaje mi się odwiedzić tamte rejony, tyle razy nie mogę się nadziwić, ile naturalnej i niewymuszonej radości jest w ludziach, których mijam tam na ulicy. Spontaniczny uśmiech do kogoś, kto akurat mija cię na ulicy, to nie objaw choroby psychicznej, a zwyczajna serdeczność i otwartość, której u nas mi trochę brakuje. Może ludzie w Londynie więcej się uśmiechają, bo mają dostęp do jeszcze większej liczby musicali (jeśli tak jest faktycznie, to patrząc na tempo rozwoju musicalu w Polsce – jesteśmy na dobrej drodze do zmiany i naszych codziennych nastrojów).

Nie wiem, jak Wy, ale ja po przeczytaniu tych wypowiedzi, nie mogę przestać się uśmiechać. Sposoby na udany dzień innych artystów już znacie. A co sprawia, że Wy się uśmiechacie?