Doktor Żywago
fot. oifp.eu

Wojna, miłość, śmierć, nienawiść, życie, walka – to wątki, które w musicalach spotykamy niejednokrotnie. Tragiczne losy ludzi, którzy każdego dnia walczą o przeżycie, nam mogą wydawać się obce. Żyjemy przecież w bezpiecznym kraju, nie martwimy się o to, że nagle powołają nas na wojnę albo zabiorą nam dom. Wydawałoby się, że w takim razie na Doktora Żywago spojrzymy jak na obrazek. Zwyczajną, dość dobrze opowiedzianą historię. Wejdziemy, popatrzymy, posłuchamy, może trochę się wzruszymy. Jeśli jednak choć przez chwilę tak pomyślimy, po wycieczce do Białegostoku nie będziemy mogli zrozumieć, jak tak bardzo mogliśmy się pomylić. Zapraszam na recenzję musicalu Doktor Żywago w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku.

Doktor Żywago

“Powieść, której akcja toczy się w latach tuż przed I wojną światową, poprzez rewolucję październikową i wojnę domową, a kończy w czasach Związku Radzieckiego przedstawia historię życia i miłości lekarza i poety, Jurija Żywagi. Wiele różnych wątków i wydarzeń związanych przewija się, jak kolorowe nici, przez materię powieści, ale główny akcent dramatyczny spoczywa na jej pięciorgu bohaterach – trzech mężczyznach zakochanych w tej samej kobiecie i dwóch kobietach zakochanych w tym samym mężczyźnie. Losy ich wszystkich są targane przez wichry wojny i rewolucji” – tak pięknie o historii pisze autorka muzyki do musicalu, Lucy Simon. A opowieść, którą widzimy na scenie, wciąga od samego początku.

Przede wszystkim swoją treścią. Ogromną zaletą musicalu jest sposób, w jaki tę historię opowiada. Losy głównych bohaterów, których poznajemy jako małe dzieci, cały czas się przeplatają. Spotykają się oni przypadkowo, na chwilę, by zapaść sobie w pamięć i w niej pozostać aż do następnego spotkania. W tej historii trudno znaleźć osobę, której się najbardziej kibicuje. Za to bez trudu można odnaleźć tę, której się nienawidzi niemal przez cały spektakl. Aż do pewnego momentu, który wszystkie nasze myśli przewraca do góry nogami. Bohaterom w Doktorze Żywago daleko do schematyczności. Nie ma postaci jednoznacznie dobrych albo złych. Dawno nie widziałam na scenie tak skomplikowanych relacji, decyzji, uczuć czy emocji.

Miłość, która się tworzy

Często moim zarzutem wobec musicali jest to, jak bohaterowie szybko i trochę bezmyślnie się zakochują, dlatego w Doktorze Żywago całą sobą chłonęłam tę delikatną więź, która pomalutku powstawała między Jurijem a Larą. Razem z nimi przeżywałam rozterki, problemy i cieszyłam się z tych krótkich wspólnych chwil. Przez większość musicalu byłam jednak rozdarta – bo Tonia, żona Jurija, nie była stereotypową złą żoną, która go niszczy i od której powinien uciec, wręcz przeciwnie – była jedną z najlepszych postaci i może przez to tak tragiczną.

Przede wszystkim obsada

Nie pamiętam musicalu, w którym byłabym tak pochłonięta przez akcję, a to zdecydowanie zasługa fantastycznej obsady. Na pierwszy plan wysunął się absolutnie mistrzowski Tomasz Steciuk. Tego aktora nikomu nie trzeba przedstawiać, zachwycał mnie już w wielu swoich odsłonach, jednak rola Wiktora Komarowskiego w moim odczuciu jest jedną z jego najlepszych kreacji aktorskich. Mężczyzna, który, wydawać by się mogło, ma wszystko, czego zapragnie. Jest prokuratorem, pociąga za sznurki, ma pieniądze, więc może zadecydować, o czym tylko chce. Najpierw zmusza do bycia kochanką matkę Lary, później zwraca uwagę na młodą dziewczynę. Rola Steciuka jest fantastyczna w każdym aspekcie. Jego songi hipnotyzowały, jego gesty tworzyły tak spójną postać, że kiedy pojawiał się na scenie, trudno było oderwać od niego wzrok.

A konkurencję miał bardzo silną, bo tuż za nim uplasował się Marcin Wortmann w roli Paszy/Strielnikowa. Zwykły student, który walczy o ideały, przytłoczony złem świata powoli staje się jednym z tych, z którymi od początku wojował. Bardzo wiarygodnie w tytułowej roli wypadł także Łukasz Zagrobelny. W jego Juriju widać było przemianę, której doświadczał, wewnętrzną walkę i bunt.

Panom oczywiście na krok nie ustępowały panie, czyli Agnieszka Przekupień jako Lara i Dorota Białkowska w roli Toni. Lara to dobra kobieta, ale bardzo skrzywdzona przez los. Już niemal na samym początku spektaklu zostaje doprowadzona do sytuacji, która może zniszczyć jej życie, ale może też paradoksalnie ją uwolnić. Lara przez cały czas walczy: o siebie, o męża, o miłość, o bliskich. W Larze fascynuje mnie jej odwaga w tej walce, bo nie zawaha się przed niczym. Nie jest to jednak w żadnej mierze postać zła, wręcz przeciwnie: Lary nie da się nie lubić. Zachwyca jej siła, ale też delikatność. Podejście do drugiego człowieka, poświęcenie. Agnieszka tę rolę wykreowała świetnie aktorsko, ale przede wszystkim doskonale wokalnie. Ani trochę mnie nie dziwi, że otrzymała za nią Nagrodę dla najlepszej aktorki musicalowej. Nieco mniej mogła się wykazać Dorota Białkowska, jednak jej Tonia też mnie kupiła. Bo Tonia jest po prostu dobra. To najbardziej wspierająca i oddana postać w całym spektaklu. Nie mogę też nie wspomnieć o postaci, która z całej tej plejady została moim ulubionym wokalem (a nie był to łatwy wybór!). Nieduża rola Rafała Supińskiego jako Gintsa, dowódcy o tragicznym losie, wystarczyła, by po raz kolejny po Upiorze w operze aktor ten zachwycił mnie swoim głosem.

Suma drobnych elementów

Doktor Żywago to spektakl drobnych elementów, które tworzą jedną spójną całość. Świetna jest scenografia, dość minimalistyczna. Uzupełniają ją tła cyfrowe, które przenoszą nas w konkretne miejsca razem z bohaterami. Tam nie ma miejsca na przypadek. Przyznaję bez bicia – jak Lara zostawiła gorące żelazko na prześcieradle, cały czas się przyglądałam, czy je przypali. Bogactwo domu Gromieków kontra bieda wiele lat później. Piękne stroje zarówno bogaczy, jak i studentów, czy nawet żołnierzy.

Najpiękniejsza muzyka

I muzyka. Muzyka Doktora Żywago magnetyzuje. Jest bardzo zróżnicowana. Jak zaczarowana słuchałam przepięknych, cerkiewnych tonów w czasie ślubu Lary i Paszy, by za chwilę znaleźć się na do głębi rosyjskim weselu z typowymi przyśpiewkami. Pełne werwy utwory zagrzewające do boju i wspaniałe duety, w tym jeden z najpiękniejszych Lary i Toni. Śliczne duety Lary i Jurija, takie jak Dziś czy Tu, gdzie czeka czas. Ta muzyka zachwyca i zostaje w sercu na długo.

Wytańczyć emocje

Dodatkowym elementem, dość niespotykanym w musicalach, była para tancerzy, którzy tańczyli niejako obok. Nie byli bohaterami, pojawiali się przy duetach, jakby swoim tańcem odzwierciedlali kłębiące się w bohaterach uczucia i emocje.

Przeżycie, którego nie można odpuścić 

Musical jest bardzo długi, bo trwa niemal 3 h i 15 min. W ogóle tego nie odczułam. To był mój dziewiąty musical w tym roku. I z całą odpowiedzialnością przyznaję, że najlepszy. Nie pamiętam, kiedy ostatnio tak bardzo zatraciłam się w opowiadanej historii. Kiedy moje oczy z takim zachwytem wpatrywały się w scenę, a uszy z uwielbieniem wsłuchiwały w dźwięki. Kiedy myśli nie mogły się poukładać, próbując zrozumieć motywacje bohaterów, a serce i rozum toczyły bezgłośną walkę. Nie znałam wcześniej Doktora Żywago, dlatego ta opowieść była dla mnie całkiem nowym przeżyciem. Przeżyciem, które polecam każdemu, kto jeszcze się na nie nie zdecydował. Doktor Żywago będzie grany tylko do końca marca, potem nastąpi roczna przerwa. A takiego piękna naprawdę nie warto odkładać.

Szczegóły spektaklu

Data:

2.03.2019 r.

Obsada:

Jurij Żywago: Łukasz Zagrobelny

Lara Guichard: Agnieszka Przekupień

Wiktor Komarowski: Tomasz Steciuk

Pasza Antipow/Strielnikow: Marcin Wortmann

Tonia Gromieko: Dorota Białkowska

Aleksander Gromieko: Tomasz Madej

Anna Gromieko: Justyna Schabowska

Liberiusz: Maciej Nerkowski

Gints: Rafał Supiński

Ulubieńcy

Ocena musicalu: 9/10

Ulubiony aktor: Tomasz Steciuk

Ulubiona scena: ślub Lary i Paszy

Ulubiona piosenka: Dziś

Ulubiony głos: Rafał Supiński

Byliście już na Doktorze Żywago? Jak oceniacie ten musical? Jeśli czytaliście książkę, uważacie, że to dobra jej interpretacja? Podzielcie się w komentarzach.