Miss SaigonJak ja czekałam na ten musical! Miss Saigon pokochałam kilka lat temu, kiedy obejrzałam w Multikinie retransmisję spektaklu rocznicowego. Bardzo wtedy żałowałam, że gdy grali ten spektakl w Polsce, byłam trochę za młoda, by móc go obejrzeć. Kiedy więc Teatr Muzyczny w Łodzi ogłosił, że będzie to ich najnowsza premiera, nie posiadałam się z radości. Z uwagą śledziłam wszystkie nowinki, obserwowałam przygotowania i listy castingowe. Obiecałam sobie, że jeśli twórcy ten spektakl zepsują, z pewnością im to wypomnę. Czy tak się stało? Zapraszam na recenzję Miss Saigon w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Tym razem, wyjątkowo, nie po jednym spektaklu, a po trzech, które obejrzałam w ciągu tygodnia. I uwaga – ponieważ opisuję sceny, które zrobiły na mnie największe wrażenie, w tekście aż roi się od spojlerów.

Miłość, wojna i marzenia

Miss Saigon to opowieść o miłości, wojnie i marzeniach. Poznajemy historię Kim – siedemnastoletniej dziewczyny, która po stracie bliskich trafia do domu publicznego prowadzonego przez Szefa. Trwa właśnie wojna w Wietnamie, więc gośćmi owego domu są amerykańscy żołnierze. Wśród nich jest także Chris, który nie przyszedł jednak, by spędzić noc z jedną z obecnych tam kobiet. A najchętniej napiłby się piwa i wyszedł. Innego zdania jest jego kumpel John, który chce poprawić mu humor i zapewnić towarzystwo jednej z pań. Podczas pobytu w Dreamlandzie Chris widzi Kim, która wydaje się jakby z innej bajki. Jest młoda, niewinna, zupełnie nie pasuje do tego świata. Chris chce ją stamtąd jak najszybciej wyciągnąć. Nie ma pojęcia, że uczucie, które między nimi wybuchnie, na zawsze odmieni życie obojga.

Od strony wizualnej

Mimo że Teatr miał mało czasu na przygotowanie musicalu, świetnie sprostał temu zadaniu. Bardzo podobała mi się scenografia. Nie była zbyt rozbudowana, może nawet dość ascetyczna, ale spełniała swoją funkcję. Stanowiła świetne tło dla akcji. Wspaniałe były kostiumy. Oglądałam musical zawsze z pierwszych rzędów, więc miałam szansę podziwiać wszystkie detale. Piękne kostiumy dziewcząt w Dreamlandzie, oddające charakter bohatera stroje Szefa, dopracowane mundury. Przepiękna w każdym detalu była suknia “ślubna” Kim.

Kto będzie dzisiaj Miss Saigon?

To wszystko miałoby jednak niewielkie znaczenie, gdyby zawiedli najważniejsi – obsada. A trzeba przyznać, że to, co aktorzy zaprezentowali na scenie, to klasa sama w sobie i oglądanie ich było prawdziwą przyjemnością. Zaczynając od Szefa, zarówno Tomasz Steciuk, jak i Robert Rozmus wypadli w swoich rolach świetnie, jednak szala przechyla się w stronę Tomasza Steciuka, który, gdy pojawiał się na scenie, zgarniał wszystko. Od dawna śledzę tego aktora i myślę, że nie da się nie doceniać jego dokonań. Pokazał już tyle odcieni, od dramatycznego Komarowskiego z Doktora Żywago do komicznego Gomeza z Rodziny Addamsów (jeśli wezmę pod uwagę jedynie ostatni sezon). Talent komediowy w kreacji Szefa był bardzo wyraźny. Niesamowite wprost bycie w roli – mimo że znam tyle jego wcieleń, ani przez moment nie był dla mnie Tomaszem Steciukiem – zawsze był Szefem. Świetny występ w utworze American Dream tylko przypieczętował to, co mogłam przez cały spektakl podziwiać.

Chrisów dwóch

Dwóch Chrisów, czyli Maciej Pawlak i Marcin Franc, nieco inaczej zbudowało swoje postaci. Z całą pewnością obaj wypadli bardzo wiarygodnie. Odniosłam wrażenie, że Chris Pawlaka jest bardziej dojrzały, stateczny, co świetnie było widać szczególnie w scenach z Ellen, natomiast Franca trochę bardziej rozedrgany, emocjonalny, spontaniczny, Marcin świetnie wypadł z kolei w scenach z Kim. Przepiękna scena, która bardzo mocno chwyciła mnie za serce, to scena ostatnia, w której umiera Kim – fantastyczna kreacja Maćka Pawlaka, na którego twarzy ból był tak silny, że aż zadrżałam, a wykrzyczane końcowe nieee jak echo potem odbijało się w mojej głowie.

Świetne kreacje drugoplanowe

Spektakl jest rewelacyjnie obsadzony mężczyznami, bo od głównych ról ani trochę nie odstają role drugoplanowe, a to za sprawą dwóch Marcinów: Jajkiewicza i Sosińskiego. John to żołnierz z krwi i kości, mocno osadzony w rzeczywistości jest niejako przeciwieństwem uczuciowego Chrisa. To on sprowadza go na ziemię, ale też bardzo pomaga. Widać jego dobroć. Jajkiewicz zachwycił mnie swoim wokalem, a przepiękny utwór Bui Doi mocno chwycił za serce. Z drugiej strony psychopatyczny Thuy to postać, której nienawidziłam od pierwszego pojawienia się na scenie. Od trochę zatraconego w miłości do Kim kuzyna przeszedł w bezwzględnego oprawcę, który nie cofnie się przed niczym, by osiągnąć swój cel. Nienawiść była nawet w oczach, dlatego kiedy Marcin pojawił się na ukłonach uśmiechnięty, ten kontrast spowodował, że aż dziwnie było na niego patrzeć. Co tym bardziej podkreśla, z jak fantastyczną kreacją aktorską mamy do czynienia. Pięknie została też zaśpiewana piosenka Z marzenia mego film przez dwie odtwórczynie roli Gigi – Ewę Spanowską i Katarzynę Łaskę. Choć Gigi to niewielka rola, zapada mocno w pamięć przez ból, który w odbiorcy ten utwór powoduje. Trzy razy w roli Ellen widziałam Agnieszkę Przekupień. Amerykańska żona Chrisa jest dla niego ostoją. Z kreacji Ellen płynie dobroć i miłość do męża, chociaż ona też powoli znajduje się na granicy wytrzymałości. Przepięknie zaśpiewany duet z Kim Wierzę wciąż i solówka Może w drugim akcie pokazują walkę, jaką ta dzielna kobieta musi stoczyć, by zdobyć szczęście.

Dwie kreacje Kim

Na sam koniec została główna bohaterka, czyli Kim. Udało mi się zobaczyć obie aktorki, czyli Sylwię Banasik i Joannę Gorzałę i mogę przyznać tylko jedno – dla mnie obie są fantastyczne. Osiemnastoletnia Gorzała jest w swojej roli bardzo delikatna, świetnie pokazuje, jak bardzo Kim jest początkowo przestraszona. Potem widać, jak bohaterka się rozwija, jak z zagubionej nastolatki staje się silną matką. Asia ma przepiękny głos, który już na samym początku mnie zachwycił. Sylwia jest w tej roli nieco inna, być może to kwestia jej obycia ze sceną. Buduje swoją postać świadomie, a szczyt osiąga przy scenach z małym Tamem. Jest przy nim opiekuńcza, niesamowicie wrażliwa, a jednocześnie bardzo silna. Wspaniała jest scena konfrontacji z Thuy’em, kiedy przerażona Kim zabija go, byle ochronić swoje dziecko. Mocno wybrzmiewające Nie ruszaj chłopca, pięknie pokazana miłość matki, która nie cofnie się przed niczym, a potem ogarniająca ją rozpacz, gdy uświadamia sobie, co zrobiła. Kulminacyjny utwór Za ciebie swoje życie dam dla mnie był najbardziej poruszającym momentem całego spektaklu i dwukrotnie przy tej scenie popłynęły mi łzy. Przyznam szczerze, że kreacja Banasik była dla mnie największym zaskoczeniem, bo po dość dobrej, ale nieporywającej drugiej premierze, kolejny spektakl, który widziałam cztery dni później, zagrała fenomenalnie. W konfrontacji z młodszą koleżanką to jednak Sylwia tą rolą zdobyła moje serce.

Nie tak kolorowo

Fantastyczna obsada nie dała rady jednak przyćmić technicznych niedociągnięć, których w spektaklu pojawiło się sporo. Przede wszystkim były problemy z nagłośnieniem. Na moim pierwszym spektaklu orkiestra grała tak głośno, że zagłuszała solistów. Zdarzało się, że mikroporty były włączane za późno. Dużym problemem były także sceny zbiorowe. W niektórych utworach nie dało się zrozumieć słów, bardzo brakowało też synchronizacji, zarówno wokalnej, jak i tanecznej. Mimo wszystko jednak te trudności nie przeszkodziły mi w przeżywaniu emocji czy odbiorze spektaklu. Mam też nadzieję, że kiedy spektakl wróci po wakacjach, zostaną one usunięte.

Miss Saigon to musical, który raz pokochany, zostanie w moim sercu na zawsze. Przepiękna muzyka, która po kilku dniach od spektaklu nadal mi towarzyszy, poruszająca historia, która u wielu widzów wywołała łzy. To, co jest najmocniejszym punktem całego przedstawienia w Teatrze Muzycznym w Łodzi, to jednak obsada. Tam nie ma złej roli, bo każdy aktor doskonale się w swojej odnajduje. Bardzo liczę na to, że powrócę na Miss Saigon jeszcze niejednokrotnie.

Szczegóły spektaklu

Daty:

9, 13, 14.06.2019 r.

Obsada:

Kim: Sylwia Banasik, Joanna Gorzała

Szef: Robert Rozmus, Tomasz Steciuk

Chris: Marcin Franc, Maciej Pawlak

John: Marcin Jajkiewicz

Thuy: Marcin Sosiński

Ellen: Agnieszka Przekupień

Gigi: Katarzyna Łaska, Ewa Spanowska

Ulubieńcy:

Ocena: 8/10

Ulubiony aktor: Tomasz Steciuk

Ulubiona scena: śmierć Kim

Ulubiony głos: Sylwia Banasik

Ulubiona piosenka: Za ciebie swoje życie dam

Udało Wam się zobaczyć Miss Saigon w tym secie? Jakie są Wasze wrażenia?