Moje musicalowe podróże są projektem, który realizuję od trzech miesięcy. Wybieram konkretny musical, konkretną obsadę i spektakl, planuję podróż i nocleg. I jadę. Trochę szalone? Dziwne? Kiedy pomyślę, ile przynosi mi to radości i jaka jestem wtedy szczęśliwa, to jeden z moich najlepszych pomysłów na życie.
Jak to się zaczęło?
Zaczęło się od szkoły. W pierwszej gimnazjum zabrali nas na wycieczkę. Oczywiście najbliżej było do Warszawy, więc pierwszy musical, który w życiu widziałam, to Grease. Wróciłam zachwycona. Do tej pory mam ogromny sentyment do tej sztuki. Pamiętam nawet te emocje, które mi towarzyszyły, kiedy aktorzy na koniec spektaklu zaprosili nas na scenę. Potem byłam na wielu wycieczkach w różnych teatrach i najczęściej szkoła wybierała dla nas musicale. To w czasach gimnazjalno-licealnych zobaczyłam wiele spektakli, których teraz nie miałabym okazji obejrzeć, bo już dawno zostały zdjęte z afisza (łącznie z Upiorem w operze, który pozostaje moim numerem jeden). A potem skończyłam szkołę. I skończyły się wyjścia na musicale. W pierwszych latach studiów zobaczyłam tylko Nędzników w Romie, jakiś czas później (trochę bardziej z przypadku niż z ambitnych planów) – poznańską Evitę. I Jesus Christ Superstar w Poznaniu, który był jednym z punktów obchodów 1050 rocznicy chrztu Polski. Czytaj dalej…
Więc pora wyśpiewać tę historię, co wciąż trwa…
Czas miłości, Rent (tłum. Maciejka Mazan)
Cześć!
Skoro tu trafiłeś, to na 90% jesteś fanem musicalu, chociaż może jeszcze o tym nie wiesz. Nazywam się Asia, jestem autorką bloga Musicalna i chcę Cię zaprosić do niesamowitego świata musicali.
Będę piosenkarką?
Chyba każdy z nas miał wielkie marzenia jako dziecko. Ja chciałam zostać piosenkarką. Duże stojące mikrofony z ogromnych klocków w przedszkolu i te całkiem małe z dezodorantu lub szczotki do włosów. Własne koncerty. Oglądanie Od przedszkola do Opola i marzenie, żeby znaleźć się na scenie. I mama, która, kiedy miałam pięć lat, zabiła moje pragnienie stwierdzeniem, że piosenkarką nie zostanę, bo… nie potrafię śpiewać. Zabiła plany, ale nie zabiła tej miłości. Śpiewałam w chórku szkolnym. Śpiewałam, kiedy zostawałam sama w domu. A gdy jako nastolatka zaczęłam jeździć na oazy, nauka śpiewu była jednym z ulubionych punktów dnia. Czytaj dalej…