sunset boulevard
Fot. Martin Popelář/http://www.ndm.cz/cz/opereta-muzikal/inscenace/3374-sunset-boulevard/

Jak wiecie (a jeśli nie, możecie o tym przeczytać tu), od września mieszkam w Ostrawie w Czechach. Czeskiego uczę się od roku, ale dopiero wejście w środowisko, gdzie wszyscy naokoło mówią w obcym języku, zmusiło mój mózg do tak intensywnego wysiłku, że z czasem zaczął wszystko rozumieć, a i powoli nawet udaje mi się w miarę poprawnie mówić. Toteż moja listopadowa podróż musicalowa, dla odmiany, nie była szczegółowo zaplanowanym wyjazdem, a jedynie krótką wycieczką tramwajem do centrum miasta. Spośród bogatego repertuaru Divadla Jiřího Myrona padło na Sunset Boulevard.

Zaczęło się od filmu

Musical powstał na kanwie wielokrotnie nagradzanego filmu Sunset Boulevard (pol. Bulwar Zachodzącego Słońca) z 1950 r. Jest historią Normy Desmond, aktorki kina niemego, która w momencie wejścia filmu dźwiękowego, nagle straciła role i pozycję gwiazdy, i Joego Gillisa, średnio utalentowanego scenarzysty, który uciekając przed wierzycielami, przez przypadek trafia do jej domu. Norma żyje w swoim świecie i czeka na wielki powrót. Nadal jest kochana, fani ją uwielbiają i wysyłają do niej mnóstwo listów. A jednak coś w tej historii nam nie gra. Coś, co Joe próbuje rozgryźć, jednocześnie pracując nad scenariuszem, który Norma pisała od lat. Scenariuszem filmu, który ma jej przywrócić status gwiazdy. Joemu coraz bardziej podoba się wygodne życie, które prowadzi w jej domu. Ma swój pokój, drogie i modne ubrania, kamerdynera Maxa, który mu usługuje we wszystkim (nawet wbrew jego wiedzy przenosi jego rzeczy ze starego mieszkania). W zamian ma tylko dawać Normie iluzję miłości. Czy to faktycznie aż tak wiele?

Życie w świecie iluzji

Kiedy patrzy się na Normę, nie da się nie odczuć smutku. Widzimy wielką gwiazdę, ze swoimi gwiazdorskimi manierami, w swoich pięknych, okazałych strojach (tu trzeba docenić kostiumografa, bo w pełni oddawały charakter bohaterki), która żyje przeszłością i marzeniami. Która uważa, że skoro ma pieniądze, to może mieć wszystko. Popularność, fanów, zdjęcia, a nawet czyjeś życie na wyłączność. A cała ta otoczka okazuje się iluzją, którą każdy (chociaż tylko do pewnego momentu), boi się zburzyć.

Muzyka i taniec

Kiedy idę na musical takiego twórcy jak Andrew Lloyd Webber, zawsze jestem pewna, że czeka mnie muzyka z najwyższej półki. Tak było i tym razem, nie zawiodłam się. Piękna melodia porywała jak zwykle, nawet jeśli nie zawsze dało się zrozumieć słowa. I dochodzimy do sedna. Pomimo mojej, już całkiem dobrej, znajomości czeskiego, śpiewane partie sprawiały mi dużą trudność. Przy tekstach mówionych na szczęście było zdecydowanie łatwiej. Czy było to problemem? Żadnym. Znaczenie musiał mieć fakt, że dzień wcześniej obejrzałam film (tak dla pewności, żebym wiedziała, co się dzieje). Ale to jest chyba piękno musicalu. O wypowiedź poprosiłam moją koleżankę Monikę, która musical widziała razem ze mną, a która czeskiego uczy się od dwóch miesięcy. Przeczytajcie.

Taka piękna katastrofa

Grają Sunset Boulevard? Muszę to zobaczyć! Zapomniałam tylko, że nie znam czeskiego. Taki drobiazg mnie jednak nie powstrzymał. Dzięki musicalowi można przenieść się w rozbrzmiewające charlestonem lata 50. i z zapartym tchem śledzić losy dwojga ludzi obsesyjnie pragnących sławy… Ona wierzy, że jej gwiazda jeszcze rozbłyśnie, a on sądzi, że dzięki relacji z Normą jego nazwisko przebije się do Hollywood. Ona chce być uwielbiana (przez fanów i kochanka), a jego pociąga blichtr i bogactwo (najchętniej własne). Wszelkie rozterki bohaterów wspaniale oddaje muzyka. Nie muszę rozumieć czeskiego, by wyczuwać pulsujące emocje. Dodatkowo w przeżywaniu pomaga naprawdę dobre aktorstwo oraz obejrzany wcześniej film. Widziałam go na tyle dawno, że szczegóły wydarzeń już się zamazały (wciąż tyle zaskoczeń fabularnych!) i nie raziły mnie rozbieżności między filmem a musicalem. Jednym z ważniejszych czynników wpływających na odbiór spektaklu muzycznego są głosy obsady. Dotychczas byłam może na dwóch musicalach, więc nie mam porównania. Uważam, że aktorzy wcielający się w główne role świetnie zaśpiewali (szczególnie Norma wypadła bardzo przekonująco), natomiast prawdziwą niespodziankę zrobił kamerdyner Max i jego niezwykle głęboki głos. Nie obraziłabym się, gdyby to właśnie on wykonał piosenkę tytułową. Czeski nie spowodował, że wrażenia po spektaklu były mniej intensywne. Muzyka Webbera pozwoliła mi w pełni delektować się historią. A to była przecież taka piękna katastrofa…

Śpiew, który (nie) porywa

Zawsze na musicalu jest jeden głos, który deklasuje wszystkie inne. Który wywołuje we mnie ciarki i którego mogłabym słuchać bez końca. Tak było i tym razem. Zdecydowanie moje serce i uszy podbił Jiří Hájek w roli Maxa. Kiedy zaczął śpiewać, było tylko: ach…. Ale. O ile najlepszy głos (dla mnie, bardzo subiektywnie) wybiorę zawsze, o tyle drugie miejsce byłoby mi bardzo trudno wskazać, bo zbyt wiele mi się ich podoba. Tak było na przykład w Rodzinie Addamsów. Natomiast tutaj jest Max i… nic. Żaden z pozostałych głosów mnie nie zachwycił. Były bardzo przeciętne. Co tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że w polskich teatrach mamy naprawdę niesamowitych i utalentowanych aktorów.

Scena, dekoracje i taniec, czyli za co kochamy musicale

Akcja musicalu rozgrywa się w latach pięćdziesiątych i to było niezwykłe, że dzięki scenografii mogliśmy się tam przenieść. W końcu nikt z nas raczej tych czasów nie pamięta. W rogu stał osławiony samochód Normy. Imprezy taneczne odbiegały bardzo daleko od tego, co znamy z doświadczenia. Urocze sukienki młodych dziewczyn i stylowe fraki panów. A kto pamięta nakręcane telefony? (Chociaż, jak byłam mała to jeszcze taki mieliśmy, oczywiście nie tak stylowy jak ten w domu Normy) I błyszcząca kurtyna, która co chwila opadając przypominała nam, że cały czas mamy doświadczenie z gwiazdą.

Sunset Boulevard – warto?

Zdecydowanie. Jeśli ktoś mieszka blisko granicy, Ostrawa znajduje się jedynie 10 km od niej. W sam raz na jednodniową wycieczkę. W czeskim teatrze byłam do tej pory dwa razy. Pierwszy w maju w Pradze na zwykłej sztuce teatralnej i teraz powtórnie. Co wygrywa w tym zestawieniu? Oczywiście musical. Bo nawet jeśli nie zrozumiem każdej wypowiadanej przez aktora kwestii, to dopowie mi muzyka i taniec. Ba, można nie zrozumieć niemal niczego, a i tak się takim spektaklem zachwycić. W końcu muzyka jest językiem, w którym zrozumie nas każdy.

Szczegóły spektaklu

Obsada:

Norma Desmond – Katarína Hasprová
Joe Gillis – Tomáš Savka
Betty Shaeffer – Silvia Holečková
Max von Mayerling – Jiří Hájek
Cecil B. DeMille – Libor Olma
Artie Green – Radek Melša

Data:

9.11.2016

Ulubieńcy

Ocena musicalu: 7/10
Ulubiona scena: kiedy Norma schodzi po schodach w blasku fleszy
Ulubiony aktor: Katarína Hasprová jako Norma Desmond
Ulubiona piosenka: Sunset Boulevard
Ulubiony głos: Jiří Hájek jako Max von Mayerling

 

Widzieliście kiedyś musical w obcym języku? Jak Wam się podobał? Udało się wszystko zrozumieć? A może ktoś z Was widział Sunset Boulevard? Nie był wystawiany w Polsce, ale, kto wie, wszystko jeszcze przed nami. Podzielcie się doświadczeniami w komentarzach.