Kwestię idealnej obsady poruszałam na blogu niejednokrotnie. Wszyscy doskonale wiemy, jak duże ma znaczenie w danym spektaklu. Często jednak, bardziej niż talent czy zdolności aktora, liczy się dla nas sympatia do danej osoby. I nie ma w tym nic złego. Chociaż trudno byłoby mi wskazać aktora, który jest dla mnie najlepszy w całokształcie, bez problemu mogę o kilku powiedzieć – on w tej roli jest idealny. Pisałam Wam o idealnych aktorkach w danych rolach, dzisiaj przyszedł czas na aktorów. W tym rankingu staram się odłożyć na bok moje sympatie i patrzeć jak najbardziej obiektywnie. Panów uszeregowałam w kolejności alfabetycznej.

Marcin Franc – Jezus – Jesus Christ Superstar

Pamiętam emocje, które towarzyszyły mi w trakcie pierwszego spektaklu i ich eskalację, kiedy Jesus Christ Superstar oglądałam po raz drugi. Marcin Franc swoją kreacją kupił mnie całkowicie. Jego Jezus jest może trochę jeszcze mało dojrzały, nie do końca umie odnaleźć się w tym, co dzieje się wokół niego. Apogeum następuje w utworze Gethsemane – mnie, podobnie jak większości widowni, w tym momencie zabrakło tchu. Oklaski, które się potem rozległy, były najdłuższymi brawami w trakcie spektaklu, jakie kiedykolwiek słyszałam.

Janusz Kruciński – Jekyll – Jekyll&Hyde

To jedna z najtrudniejszych ról w musicalach na świecie – na scenie trzeba tak naprawdę stworzyć dwie odrębne postacie – dobrego doktora Jekylla i złego Hyde’a. Nie tylko w spektaklu – tę dwoistość trzeba pokazać nawet w obrębie jednej piosenki. I Konfrontacji w wykonaniu Krucińskiego chyba nikt nie dorówna. Emocje, walka dobra ze złem, człowieka samego ze sobą, wszystko razem daje tak magnetyzujący obraz, że człowiekowi potem trudno się pozbierać po tym, czego właśnie doświadczył w tej scenie.

Maciek Pawlak – Lucas – Rodzina Addamsów

O mojej miłości do Rodziny Addamsów mówiłam tak często, że już chyba nikt nie ma wątpliwości, jak ważny jest dla mnie ten spektakl. I, jak wspominałam we wpisie o ulubionych aktorkach w danej roli, tak samo w przypadku aktorów – obsada jest kluczowa. I chociaż lubię i cenię obu Lucasów – zarówno Karola Drozda, jak i Maćka Pawlaka – to ten drugi był moim pierwszym Lucasem i do dziś pozostaje tym ulubionym. Uwielbiam lekkość Maćka w tej roli, jego roztrzepanie świetnie kontrastujące ze zorganizowaniem Wednesday, jego podejście do publiczności i tworzenie z nią niezwykłej więzi. Tego Lucasa, mimo że wydaje się tak niepasującego do rodzinki, nie da się nie lubić. I zawsze liczę na to, że w końcu  uda mi się złapać rzuconą w publiczność marynarkę.

Marcin Sosiński – Thuy – Miss Saigon

Chyba mało którego bohatera nienawidzę w trakcie spektaklu tak bardzo jak Thuya. Od pierwszego pojawienia się na scenie manipuluje, wymusza, nie liczy się z nikim, byle osiągnać swój cel. I w tej nienawiści ogromna zasługa Marcina Sosińskiego, który tę rolę odgrywa świetnie. Zło w jego bohaterze widać nawet w spojrzeniu. Zawsze potem mój mózg nie może zaskoczyć, gdy Marcin schodzi ze sceny i się szeroko uśmiecha – czuję się wtedy, jakbym patrzyła na zupełnie innego człowieka.

Tomasz Steciuk – Szef – Miss Saigon

Do roli Szefa chyba trzeba się po prostu urodzić, bo zagranie tego tak, jak robi to Tomasz Steciuk, przechodzi moje wyobrażenia. Rzadko oglądam tak dopracowaną, dopieszczoną wręcz rolę. U Szefa zgadza się wszystko – każdy gest, każdy grymas na twarzy. I jak Steciuka na scenie widziałam w naprawdę wielu rolach, tak patrząc na Szefa, widzę tylko Szefa. Człowieka, którego z jednej strony się nienawidzi, z drugiej się mu współczuje, a z trzeciej nie da się mu odmówić rysu komediowego, który rozładowuje nieco napięcie emocjonalne tego spektaklu. Na scenie Szef po prostu jest. A że wygląda jak pewien znany aktor musicalowy, to raczej tylko kwestia przypadku.

Krzysztof Szczepaniak – Lola – Kinky Boots

Skoro nawet kobietom chodzenie na obcasach sprawia trudność, to co ma powiedzieć mężczyzna? Chyba że jest Krzysztofem Szczepaniakiem. Do opisania jego kreacji jako Loli trudno użyć innych słów niż genialna. Szczepaniak z taką lekkością przyjmuje kobiece zachowania, że trudno tej roli nie docenić.

Janek Traczyk – Chris – Miss Saigon

Miss Saigon plasuje się bardzo wysoko na liście moich ulubionych musicali, dlatego widziałam ten spektakl już 6 razy i nie zamierzam na tym skończyć. I chociaż każdy Chris jest dobry i oglądanie każdego sprawiało mi przyjemność, to szczególnie upodobałam sobie Chrisa Jankowego – chyba dlatego, że jest Chrisem najbardziej uczuciowym. To chłopak, który rzucony na wojnę nie umie odnaleźć się w tej rzeczywistości. Jest Chrisem chyba najbardziej wrażliwym, a przede wszystkim widać po nim, jak bardzo kochał Kim. To plus połączenie fantastycznego wokalu Janka sprawia, że ciągle mam ochotę do jego Chrisa wracać.

Kamil Zięba – Lurch – Rodzina Addamsów

I po raz kolejny fantastycznie obsadzona Rodzina Addamsów, a w niej kamerdyner, który nie zdecydował się, czy jest żywy, czy martwy. Kamila pokochałam w tej roli od samego początku. Świetny choreograficznie, porusza się tak, jakby faktycznie był poskładany z różnych części ciała różnych osób. Dodaje jednak swoje smaczki, dzięki którym jego Lurcha się zapamiętuje – widziałam raz tego bohatera granego przez innego aktora i to było niebo a ziemia. Przyjrzyjcie się Lurchowi, kiedy będziecie na Addamsach – tym drobnostkom: złośliwym uśmieszkom, nadprogramowym tańcom czy specyficznym gestom – to razem sprawia, że jednak ten Lurch bardziej kieruje się w stronę żywych.