Kilkanaście musicali temu przygotowałam listę, w której opisałam moje ulubione damskie głosy musicalowe. Często przy wyborze musicalu, kieruję się właśnie tym jednym kryterium – czy będzie grała w nim aktorka, którą uwielbiam słuchać. Barwy głosu poszczególnych osób są kwestią bardzo indywidualną i to, czy podobają nam się bardzo, czy wręcz przeciwnie, zależy od naszego gustu. Dla mnie głosy ulubionych wokalistek są czymś szczególnym, bo zapewniają mi niesamowite wrażenia estetyczne, czasem wręcz mam ciarki, kiedy mogę posłuchać ich na żywo. Przez te kilka miesięcy lista zmieniła się dość mocno. Przede wszystkim zniknęło podium. Zbyt wiele artystek biło się o pierwsze miejsca, a ja nie potrafiłam ich uszeregować. Niezmienne pozostało jedynie miejsce pierwsze. Wszystkie pozostałe aktorki przedstawiam w kolejności alfabetycznej.


Marta Burdynowicz – kiedy pierwszy raz usłyszałam Martę w Zakonnicy w przebraniu, pomyślałam, że przede wszystkim ma bardzo ciepły głos. Idealnie pasował do kochanej siostry Marii Patryk lub dobrotliwej pielęgniarki Mary. Zupełnie inne oblicze i możliwości Marta pokazała jako Saraghina w Nine. I w tej wersji spodobała mi się najbardziej! Masz być Włochem było najlepszą piosenką całego musicalu, a jej mocne tony nadal czasami wybrzmiewają w moich uszach, przywołując niezwykłe wspomnienia.


Maja Gadzińska – średnio pamiętam Maję z Notre Dame de Paris, ponieważ wtedy moje serce biło tylko dla głosu Maćka Podgórzaka, teraz jednak się rehabilituję i Maja pojawia się na liście po wspaniałej roli Sandy w Grease! Jej głos jest dla mnie niezwykle delikatny i melodyjny, chociaż potrafi też być mocny i zdecydowany. Ta różnorodność bardzo mi się podoba, dlatego już nie mogę się doczekać kolejnych spektakli w Gdyni. Z pewnością pojadę jeszcze nieraz.


Edyta Krzemień – osoba, której nie trzeba nikomu przedstawiać. Długo czekałam, żeby w końcu usłyszeć ją na żywo i nie zawiodłam się. Zachwyca mnie swoim głosem, ilekroć oglądam spektakl z jej udziałem. Bardzo podobała mi się jako Molly w Ghoście, w jej popowych aranżacjach, w poważnych songach z Jekylla była bezkonkurencyjna, a w Opowieściach Zimowych jej głos ociepla mroźne wieczory. Warto też posłuchać jej Niny w Pilotach, bo wypada w nich naprawdę pięknie.


Ewa Łobaczewska – nadal podtrzymuję opinię, że Ewa śpiewa jak anioł! Odkąd pierwszy raz usłyszałam ją w Jekyllu, moje serce zabiło mocniej przy tej anielskiej barwie, a ostatni występ jako gwiazdy Claudii w Nine tylko mnie w tym utwierdził. Przyznam, że niezbyt lubię, jak śpiewa w wysokich tonacjach, jak partie Christine, których możemy posłuchać na YouTubie, natomiast w tych nieco niższych zawsze mnie zaczaruje. Mogę siedzieć i słuchać jej godzinami.


Natalia Piotrowska – zwykle miałam pecha do Natalii, bo rzadko udawało mi się trafić na jej występ (w Rapsodii z demonem byłam na jednym z nielicznych spektakli, w których nie grała, a na ostatnim koncercie Accantus Symfonicznie wymieniała się z Sylwią Banasik). To się jednak zmieniło. Usłyszałam ją w Kobietach na skraju załamania nerwowego (co prawda w bardzo małej roli, w której nie mogła się wykazać wokalnie), a zachwyciła mnie na koncercie Broadway Exclusive. Mam ochotę na jeszcze więcej, dlatego bardzo liczę, że już w najbliższym czasie zobaczę ją jako Marię Magdalenę w Jesus Christ Superstar.


Anastazja Simińska – Anastazja jest zdecydowanie moim odkryciem ostatnich miesięcy. Niedużą rolą Nel zachwyciła mnie już w Pilotach, potem oczarowała na koncercie Wieczór nad Sekwaną, zorganizowanym przez Nową Scenę w Bydgoszczy, była najlepszym elementem Crazy for you w Szczecinie, a wykonaniami piosenek Agnieszki Osieckiej w Abonamencie na szczęście zawładnęła moim sercem całkowicie. Ma głos, który porusza we mnie chyba najgłębsze struny, sprawia, że chcę wyłączyć inne zmysły i skupić się tylko na słuchaniu. Po każdym spektaklu czy koncercie chciałabym cofnąć czas i włączyć te emocje ponownie.


Sylwia Banasik – mimo poznania wielu wspaniałych artystek i zachwycania się ich cudownymi wokalami, moim numerem jeden, jeśli chodzi o głos, pozostaje Sylwia. Jest jedyną osobą, której śpiew doprowadza mnie do łez (i to nie tylko na żywo, nawet przed ekranem komputera). Sylwia ma tę przewagę nad innymi, że miałam szczęście usłyszeć ją, kiedy siedziała pół metra ode mnie. Bez żadnych mikrofonów, bez barier odległości, jedynie czysty śpiew – to było coś pięknego. Głosem Sylwii zachwycałam się w Rodzinie Addamsów, w Evicie, w Pilotach, kilka razy byłam też na jej recitalach i koncertach Accantus Symfonicznie. I z pewnością to jeszcze nie koniec!


Tak prezentują się moje ulubione glosy ostatnich miesięcy. Oceniam tu tylko wokale – nie jest to spis moich ulubionych artystek musicalowych, ponieważ na całokształt wpływa też wiele innych czynników. Jak bardzo ta lista pokrywa się z Waszą?