zakonnica w przebraniu
fot. Teatr Muzyczny w Poznaniu

Przenoszenie ekranowych hitów na scenę musicalową wydaje się być przepisem na sukces. W polskich teatrach możemy oglądać Ghosta czy Madagaskar, ta sama historia spotkała też inny hit, czyli Zakonnicę w przebraniu. Czy to przeniesienie okazało się strzałem w dziesiątkę, czy kompletną klapą? Zapraszam na recenzję.

Niespełnione marzenia

Deloris jest marzycielką. Chce zrobić karierę jako światowej sławy piosenkarka, jednak ciągle coś staje jej na drodze – Curtis, kochanek, który nie chce udostępnić jej na stałe sceny w swoim klubie, a także morderstwo, którego kobieta przypadkowo jest świadkiem. Przerażona Deloris nie chce umierać, więc ucieka tam, gdzie znajdzie pomoc, czyli na komisariat. Dawny znajomy, policjant Eddie, znajduje jej idealną kryjówkę – miejsce ciche, spokojne, w którym morderca z pewnością nie będzie jej szukał. I to takie, do którego Deloris nigdy nie weszłaby z własnej woli – czyli klasztor. Kobieta zapiera się przed nim rękami i nogami, nie wie jednak, że to, co wydarzy się w najbliższym czasie, będzie jedną z najlepszych przygód w jej życiu. I zarazem wydarzeniem, które odmieni ją na zawsze.

Ale fajnie zakonnicą być

Jak to zwykle bywa, kiedy w jednym miejscu zgromadzi się wiele kobiet – w zakonie jest głośno. Spotykają się w nim same indywidualności. Siostra Maria Patryk (Marta Burdynowicz) – radosny promyczek zakonu, siostra Maria Marcin z Tours (Magdalena Szcześniewska) – najstarsza z sióstr i chyba najbardziej niepokorna czy Maria Robert (Edyta Krzemień) – postulantka, która nie jest pewna swojej drogi i swoich wyborów. Największym ich problemem jest jednak to, że wspólnie kompletnie nie potrafią śpiewać. Jeśli pragniecie usłyszeć genialny fałsz w teatrze – to jest właściwy spektakl. Niezgrane, fałszujące siostry pod wpływem Deloris nagle zaczynają się zgrywać. Dzień po dniu stają się prawdziwą wspólnotą, nie tylko w chórze, lecz także w codzienności: są w stanie stanąć za sobą murem. Ten musical przede wszystkim pokazuje wartość przyjaźni, która jest niezależna od poglądów (Deloris daleko do bycia wierzącą), stylu życia (kiedy przekazuje Marii Robert buty do rucha*…. takiego ruchu) czy okoliczności, w których się poznają. Zwykłe spotkanie może odmienić całe życie.

Genialna obsada

Zakonnica w przebraniu to jednak przede wszystkim komedia. W dodatku świetnie napisana. Musical obfituje w gagi, zabawne sytuacje, gry słowne czy komediowe piosenki (tercet panów zapewne sprawi, że będziecie się zwijać ze śmiechu na fotelach). Nie braknie jednak momentów, które sprawią, że w Waszym oku zakręci się łezka. A za to odpowiada świetna obsada. Fenomenalna w głównej roli Karolina Trębacz na scenie bryluje. Nie tylko w krzykliwych ubraniach gwiazdy muzyki, ale też w skromnym habicie. Ze sceny aż bije jej energia, charyzma, widać, że każdy jej ruch jest przemyślany, a dźwięk zaśpiewany idealnie. Nie ustępuje jej Marta Burdynowicz jako Maria Patryk – nieco naiwna, młoda zakonnica, która przede wszystkim kocha ludzi – to ona pierwsza wychodzi do Deloris, to ona w trosce o nią łamie klasztorne zasady. Postać, którą tworzy Marta, jest niesamowicie ciepła i zwyczajnie… taka kochana. Nie mówiąc już o wokalu, który jest jednym z moich ulubionych. Wokalnie, ale i aktorsko, sprawdza się też Edyta Krzemień. Cichutka, zagubiona postulantka w trakcie musicalu przechodzi metamorfozę. Koniecznie trzeba też wspomnieć o panach. Wspaniała kreacja Tomasza Steciuka jako Curtisa, a także jego wiernego zespołu, czyli Macieja Zaruskiego, Łukasza Brzezińskiego i Krzysztofa Suszka. Ci panowie i ich brak ogłady, a momentami także próby bycia zalotnymi, wywołują na twarzy uśmiech za każdym razem, kiedy pojawiają się na scenie. Bardzo dobrze w roli Mokrego Eddiego wypadł też Marcin Słabowski. Moje pierwsze wrażenie po wyjściu: ci ludzie są genialni. Dawno nie byłam na spektaklu, w którym aż tak podobała mi się obsada. Cała obsada, bez żadnego wyjątku.

Mniej znaczy więcej

Skromna scenografia sprawia, że zwracamy większą uwagę na to, co dzieje się na scenie, co dla mnie jest dużym plusem. Prawdopodobnie to wpływ miejsca akcji – wszak klasztory nie są miejscami bogato zdobionymi. Równie skromne są stroje. Chociaż… tylko na początku. Wraz z rozwojem akcji siostry wkładają habity, których świat nie widział. I co ciekawe, wyglądają w nich naprawdę rewelacyjnie.

Zakonnica w przebraniu to jeden z najlepszych komediowych musicali, na jakich byłam. Dobrze napisany, ze świetną muzyką (ręka do góry, kto był na spektaklu i właśnie sobie nuci Weź mnie do nieba), genialnie zagrany i zaśpiewany. To niemal trzy godziny po prostu dobrej rozrywki, która Was rozbawi, wzruszy. Jeśli myślicie, że siostry zakonne są szare, ponure i wiecznie smutne, ten musical jest dla Was obowiązkowy. W swoim życiu poznałam wiele zakonnic. I uwierzcie mi, Zakonnica w przebraniu jest o wiele bliższa prawdy niż byście się spodziewali.

Szczegóły spektaklu

Data:

25.05.2018

Obsada:

Deloris Van Cartier – Karolina Trębacz

Matka Przełożona – Lucyna Winkel

Siostra Maria Robert – Edyta Krzemień

Siostra Maria Patryk – Marta Burdynowicz

Siostra Maria Łazarz – Jolanta Wyrzykowska

Siostra Maria Marcin z Tours – Magdalena Szcześniewska

Siostra Maria Teresa – Iwona Kotzur

Ojciec O’Hara – Arnold Pujsza

Curtis – Tomasz Steciuk

Eddie – Marcin Słabowski

TJ – Maciej Zaruski

Joey – Łukasz Brzeziński

Pablo – Krzysztof Suszek

Ulubieńcy:

Ogólna ocena: 9/10

Ulubiony aktor: Karolina Trębacz

Ulubiona piosenka: Ale fajnie zakonnicą być

Ulubiony głos: Marta Burdynowicz

Znacie Zakonnicę w przebraniu? Podobał Wam się ten musical, czy macie do niego jakieś uwagi? Podzielcie się w komentarzach.