Aida
fot. Karol Mańk

Premiery w Teatrze Muzycznym Roma to zawsze wielkie wydarzenie. To jeden z największych teatrów muzycznych w naszym kraju, a jego spektakle zawsze wystawiane są z wielkim rozmachem i starannością. Na najnowszy tytuł – Aidę – czekaliśmy już od wielu miesięcy. Muzyka Eltona Johna, historia miłosna, świetna obsada i renoma Romy razem dawały niemal pewność sukcesu. Czy tak było tym razem? Zapraszam na recenzję musicalu Aida.

Nieszablonowa historia miłosna

Aida jest historią miłości pomiędzy Aidą, nubijską księżniczką, wziętą do niewoli w Egipcie, i Radamesem, dowódcą egipskich wojsk. W tle rozgrywa się dramat wojny, nienawiści, żądzy władzy, wielkich oczekiwań i niespełnionych nadziei. Miłość uwikłana jest w politykę, wysokie sfery – Radames jest zaręczony z córką faraona. Daleko jej jednak do szablonowości.

To, co w musicalach najczęściej mi przeszkadza, to wielka miłość między głównymi bohaterami, która wybucha w jednej sekundzie przy pierwszym spotkaniu i trwa całe życie. W Aidzie tego nie znajdziemy. Śledzimy pierwsze spotkanie bohaterów i oglądamy ich relację, rozpoczętą od pewnego rodzaju nienawiści, przez niechęć, zaintrygowanie, aż po nagły wybuch namiętności. W tym momencie muszę pochwalić obie pary, które wdziałam – Natalię Piotrowską-Paciorek i Janka Traczyka oraz Anastazję Simińską i Marcina Franca. Oba duety pokazały niezwykłą chemię pomiędzy ich bohaterami i namiętność, od której nie dało się oderwać wzroku.

Niesamowita scenografia

Zresztą w trakcie całego spektaklu trudno odwrócić wzrok od sceny, bo tyle się tam dzieje. Przede wszystkim scenografia – wykorzystanie ledów w tym spektaklu to coś niesamowitego. Nie są one miejscem rozgrywania akcji – jak to miało miejsce w Pilotach – a tworzą tło. I to tło zjawiskowe. Efekty, które się zmieniają w zależności od tego, gdzie akurat dzieje się akcja, słupy, które tworzą przestrzeń, wspaniała gra świateł – wszystko razem sprawia, że efekt jest oszałamiający. Bo na tym tle widzimy też niesamowite rzeczy, czyli kostiumy. Kostiumy bohaterów zachwycają – począwszy od kontrastu pomiędzy ubiorem Nubijczyków a świty faraona aż po zachwycające kreacje Amneris.

Obsada marzeń

Najbardziej jednak uwagę zwraca obsada i po raz kolejny to ona jest najmocniejszym punktem całości. W Aidzie złych ról nie ma. Duży przesiew przy castingu sprawił, że każda rola, którą widziałam, była dopracowana.

Świetną robotę robi zespół wokalny. Wszystkie sceny zbiorowe są zsynchronizowane i robione jak od linijki. Dzięki temu tworzą perfekcyjne tło dla głównych bohaterów.

Radames

Zacznę od obu Radamesów, czyli Janka Traczyka i Marcina Franca. Każdy z nich nieco inaczej podszedł do roli, jednak obaj wypadli w niej świetnie. Bad boy, którego widzimy na samym początku, pod wpływem miłości przewartościowuje swoje życie i podejmuje decyzje, które zaskakują najpewniej także jego samego. Duża łatwość w konstruowaniu tej postaci u obu panów i fantastyczne wokale sprawiają, że w tej roli nie ma się do czego przyczepić. Minimalnie szala przechyla się w stronę Janka – uważam, że jest to jedna z jego najlepszych kreacji, przede wszystkim aktorsko.

Amneris

Nie mniej zachwyca Amneris w wykonaniu Zosi Nowakowskiej. Córka faraona, która na pierwszy rzut oka jest rozpieszczoną księżniczką, zapatrzoną w stroje, podczas spektaklu przechodzi dużą przemianę, by końcową decyzją zaskoczyć wszystkich. To postać o bardzo dużym potencjale komediowym, który Zosia świetnie wykorzystuje. Nie brak jej jednak przy tym dramatyzmu, szczególnie w utworze Ja prawdę znam, który jest niezwykłym uwydatnieniem tego, co siedzi w tej bohaterce.

Mniejsze role – aktorskie perełki

Zachwyca też dwóch Merebów – Piotr Janusz i Michał Piprowski. Ich bohater, nubijski niewolnik, uratowany kiedyś przez Radamesa, to chyba najsympatyczniejszy bohater całej opowieści. Bawi swoją lekkością, rzucanymi żartami, a jednocześnie wzrusza żarliwością i wiarą w lepszą przyszłość. Oglądanie obu panów było prawdziwą przyjemnością.

Podobnie jak Dżoserów – Janusza Krucińskiego i Jana Bzdawki. Obaj przez Pilotów przyzwyczaili mnie już do odgrywania czarnych charakterów i wzbudzanie w widzach najmniejszej sympatii spośród całej obsady. Tak było i tym razem. 

Niewielkimi rolami zabłysnęli też Wojciech Machnicki i Wojciech Paszkowski. Choć Faraon nie jest postacią, która wysuwa się na pierwszy plan, obaj odegrali ją znakomicie, podobnie jak Nehebka w wykonaniu  Kasi Kanabus – niewielka rola nubijskiej służącej wybiła się pośród tłumu świetnym wokalem.

Bardzo dobrze w roli Aidy radzi sobie Natalia Piotrowska-Paciorek, przede wszystkim porwała mnie wokalnie.

Rola na miarę Broadwayu

Największą gwiazdą jest dla mnie jednak moja druga Aida, czyli Anastazja Simińska. Za to, co zrobiła na scenie, powinna bez wątpienia dostać Nagrodę Tony. Perfekcyjnie wprost zagrana rola, a utwory zaśpiewane tak, że dostaję ciarek na samo wspomnienie. Od jej Aidy nie dało się oderwać wzroku. Siła, która emanowała z głównej bohaterki, sprawiała, że mocno kibicowałam Aidzie i byłam przerażona, gdy działa jej się krzywda. Były momenty, że nawet zaczynałam się bać lub prawie płakałam! To, jak Anastazja zbudowała tę postać, jak bardzo w nią weszła, budzi mój ogromny podziw. Ona nie grała Aidy, ona Aidą była od pierwszej do ostatniej minuty spektaklu. Nie mówiąc już o wokalu, który miażdżył i rozrywał od środka albo wzruszał do łez. Perfekcja Simińskiej w tej roli sprawiła, że siedziałam wgnieciona w fotel niemal od pierwszej jej sceny, a emocje, które we mnie buzowały, utrzymywały się jeszcze przez wiele godzin po zapadnięciu kurtyny. Z ręką na sercu przyznaję, że była to jedna z najlepszych (o ile nie najlepsza) kreacja aktorska, jaką w życiu widziałam.

Oczarowanie

Aidzie gra wszystko. To spektakl, który tworzy niesamowity obrazek. Aidę ogląda się z ogromną przyjemnością, a z jeszcze większą jej słucha. Muzyki Eltona Johna, która przenosi nas w różne klimaty, nawet typowo afrykańskie, dopełnia wspaniała choreografia Agnieszki Brańskiej, którą z kolei uzupełniają fenomenalne kostiumy Doroty Kołodyńskiej. Tak naprawdę jednak, gdyby tego zabrakło, a na scenie zostaliby tylko aktorzy – byłabym tym spektaklem równie oczarowana.

Szczegóły spektaklu

Data:

22 i 25.10.2019 r.

Obsada:

Aida – Natalia Piotrowska-Paciorek, Anastazja Simińska

Amneris – Agnieszka Przekupień, Zofia Nowakowska

Radames – Janek Traczyk, Marcin Franc

Mereb – Piotr Janusz, Michał Piprowski

Nehebka – Maria Juźwin, Katarzyna Kanabus

Dżoser – Janusz Kruciński, Jan Bzdawka

Amonastro – Krzysztof Cybiński, Przemysław Redkowski

Fraon – Wojciech Machnicki, Wojciech Paszkowski

Ulubieńcy

Ocena: 8/10

Ulubiony aktor: Anastazja Simińska jako Aida

Ulubiona piosenka: Gwiazdy piszą los

Ulubiony głos: Anastazja Simińska jako Aida