Rodzina Addamsów
fot. Krzysztof Krzemiński /http://www.teatr.gliwice.pl/3,939,Rodzina_Addamsow.html

Pamiętna rodzinka

Któż z nas nie pamięta demonicznej rodzinki, która przez wiele lat towarzyszyła nam w dorastaniu? Mrocznego klimatu, uroczych mięsożernych kwiatków i rodzeństwa, które dla siebie dałoby się pokroić (w bardzo dosłownym znaczeniu)? Na kolejne spotkanie z tymi osobnikami zaprosił nas Teatr Miejski w Gliwicach na sztukę Rodzina Addamsów. I było to spotkanie bardzo klimatyczne.

W samym środku Central Parku stoi dom. Wygląda jakby był z horroru i to jest jego największa zaleta. Bo jego mieszkańcy w żadnym innym nie czuliby się lepiej. Piękna, chłodna Morticia i jej gorący mąż Gomez o hiszpańskich korzeniach. Dwójka ich dzieci: młoda Wednesday, której ulubioną atrakcją jest polowanie z kuszą i znęcanie się nad młodszym bratem, Pugsleyem, który te tortury przyjmuje z nadzwyczaj dziką przyjemnością. Jest też wujek Fester, skrywający pod straszną aparycją gołębie serce i babcia, istny alchemik z prawdziwego zdarzenia. A także kamerdyner, ani żywy, ani martwy, bo się po prostu nie zdecydował. I publiczność, wrzucona w sam środek wydarzeń, które na zawsze mają odmienić życie Addamsów.

Otóż Wednesday się zakochała. Co więcej, jest już nawet zaręczona. I nie zamierza na razie informować o tym matki. Do zachowania tajemnicy zmusza swojego ojca, który przecież nigdy w życiu nie zataił nic przed swoją cara mia. A wybranek, Lucas, wraz ze swoimi rodzicami, mają dzisiaj przyjść na kolację. Nie będę Wam opisywać całej fabuły, bo jedną z największych atrakcji musicalu jest oczekiwanie na rozwój wydarzeń. A mogę Wam zagwarantować, że te wydarzenia przeprowadzą Was przez całą gamę emocji.

Bo Rodzina Addamsów to komedia. I jakkolwiek jej bohaterowie nie byliby przerażający, nie da się nie uśmiechnąć, kiedy zatrwożona Morticia przychodzi do męża:

– Myślę, że Wednesday jest chora.

– Tak? Co się stało?

– Weszła przed chwilą do kuchni. Uśmiechała się.

Albo gdy Gomez, pogodziwszy się z tym, że jego mała córeczka dorosła, wspomina: Moja mała córeczka, tak dobrze pamiętam. Wednesday zjada pierwszego robaka. Wednesday zamurowuje swojego brata w piwnicy. Wednesday podpala Świadków Jehowy.

Co się pod tym kryje?

Mimo wszystko jest to komedia bardzo ciepła. Bo wzrusza nas miłość pomiędzy Morticią a Gomezem, którzy w umowie ślubnej zobowiązali się, żeby trzy razy w tygodniu tańczyć tango (kto z nas by tego nie chciał? Ja bardzo). I fakt, że dla Gomeza decyzja pomiędzy słowem danym żonie a tym danym córce jest jedną z najtrudniejszych w życiu. Kiedy Pugsley nie poznaje swojej siostry, która nagle przestała go torturować, i myśli, jak pozbyć się Lucasa, aby wróciła stara dobra Wednesday. A potem dowiadujemy się, że dla niego tortury są oznaką miłości, której nie doświadcza od innych, którzy skreślają go z powodu tuszy. Kiedy poznajemy definicję niestandardowego uczucia, które łączy młodych:

Chcę żebyś dzielił ze mną radość oraz żal,

mojej miłości i sztyletów poczuł stal.

Ale czy da się zmienić Twój rozsądek w szał?

Niż Ty większego świra mam,

Większego świra mam

Więc jak mam być Twą żoną, katem Twym?

Większego świra mam,

potwierdzisz nawet sam

Więc zostaw mnie lub szybko zrób coś z tym

Wednesday Addams, Większego świra mam (tłum. Jacek Mikołajczyk)

Kiedy wreszcie rodzice Lucasa, którzy przez lata się od siebie oddalili nagle widzą siebie takich jak w momencie, w którym się poznali, a ich miłość się odradza. Odradza się przez spotkanie z tą nienormalną rodziną. A może w tej nienormalności są oni bardziej normalni od nas? Jak mówi Morticia „Normalność to iluzja. To, co jest normalne dla pająka, jest chaosem dla muchy”.

Od strony muzycznej

Nie mogę nie wspomnieć o stronie tanecznej i wokalnej tego spektaklu. Duchy przodków, które za rozkazem Festera, pomagają miłości młodych, w swoich tańcach sprawiają, że nie da się oderwać od nich wzroku. Trudno stwierdzić, czy to przez nadzwyczajne stroje, dobrze skomponowaną muzykę, czy układy taneczne, bo najprawdopodobniej wszystko naraz. Magnetyzujące ostatnie tango Morticii i Gomeza to klasa sama w sobie. A śpiew? Mnie zachwycił. Poczynając od młodego Miłosza Mogielskiego, który świetnie poradził sobie z trudnymi partiami wokalnymi, przez energetyzujący głos Marty Wiejak, mocny Michała Musioła, na pięknym i technicznie doskonałym głosie Sylwii Banasik kończąc.

Większego świra mam?

Musical dał mi wszystko, czego oczekiwałam od tego typu sztuki. Rozbawił do łez, czasem wzruszył i zmusił do zastanowienia się nad swoim życiem, dał genialny pokaz sztuki tanecznej, a piosenki stanowiły miód na moje uszy. Wady? Że był to jeden z ostatnich spektakli wystawianych w Gliwicach, na który na szczęście udało mi się załapać. Bo Rodzina Addamsów to świetna rozrywka dla całej rodziny, szczególnie w zimne, jesienne wieczory. I patrząc na tę szaloną rodzinkę stwierdzamy, że tego szaleństwa każdy z nas ma trochę w sobie. Bo kiedy Morticia pyta Wednesday, dlaczego chce wyjść za Lucasa, ta odpowiada wprost: jest gotowy dla mnie umrzeć. A w tym kontekście zdecydowanie nie brzmi to jak pusty frazes.

 

Szczegóły spektaklu

Obsada:

Morticia: Marta Wiejak

Gomez: Michał Musioł

Wednesday: Sylwia Banasik

Pugsley: Miłosz Mogielski

Fester: Damian Aleksander

Babcia: Katarzyna Wysłucha

Lurch: Kamil Zięba

Lukas: Maciej Pawlak

Alice: Wioletta Białk

Mal: Przemysław Witkowicz

Data:

20.10.2016

Ulubieńcy

Ocena musicalu: 9/10

Ulubiona scena: ostatnie tango Morticii i Gomeza

Ulubiony aktor: Marta Wiejak jako Morticia Addams

Ulubiona piosenka: Większego świra mam (niestety oryginalna wersja językowa i wykonania youtubowe nie oddają nawet w połowie tego, jak wspaniała była ta piosenka na żywo)

Ulubiony głos: Sylwia Banasik jako Wednesday Addams

 

 

A Wy widzieliście Rodzinę Addamsów? Podobała Wam się? Chcielibyście zobaczyć, gdyby kiedyś spektakl był wznowiony? Lubicie musicale komediowe?