Chociaż wielokrotne chodzenie na ten sam spektakl w świecie musicalowym raczej nikogo nie dziwi, wielu osobom spoza trudno to zrozumieć. Przecież już to widziałeś, po co znowu iść, nie masz już na co wydawać pieniędzy? – takie pytania nawet ze strony bliskich osób to już codzienność musicalomaniaka. Powodów takich musicalowych powtórek może być wiele, przeważa jednak jeden – obsada. Co ciekawe, są tacy, którzy chcą zobaczyć jak najwięcej aktorów w danych rolach, inni chodzą bez przerwy na swoich ulubionych. Czy warto chodzić na różne obsady?

Czym polskie teatry różnią się od tych na West Endzie i Broadwayu?

Jeśli chodzi o granie musicali, daleko nam do organizacji Broadwayu czy West Endu, gdzie jeden teatr gra dany musical 7 razy w tygodniu przez wiele lat. Nasze teatry są teatrami repertuarowymi, najbliżej systemu broadwayowskiego jest warszawska Roma. Różni się ona jednak zasadniczo jeśli chodzi o obsadę. W Londynie czy Nowym Jorku główna obsada jest jedna – i ona gra większość spektakli. Kiedy aktor bądź aktorka mają wolne, wtedy wchodzi ich standby lub understudy. Informacja ta jest jednak podkreślona na stronie internetowej. Kiedy leciałam w listopadzie do Londynu, wiedziałam od razu, że nie zobaczę obecnej głównej Elfaby, a jedynie jej standby (która była fantastyczna, więc nie żałuję). I to już kilka miesięcy wcześniej. A kiedy chcemy się wybrać do Romy i kupić bilet na kilka miesięcy do przodu to… cóż. Trzy Aidy, trzech Radamesów, trzy Amneris plus obsadzone podwójnie pozostałe role. Możliwych kombinacji jest… kilkadziesiąt. Pół biedy, jeśli chcemy zobaczyć jednego konkretnego aktora, którego zawsze można zapytać w mediach społecznościowych, czy może przypadkiem tego dnia gra, bo bardzo nam zależy. Jeśli jednak chcemy duet, a nawet trio, sprawy zaczynają się komplikować. Kupujemy więc bilet w ciemno, trzymamy mocno kciuki i… mamy szczęście lub trochę nam go brakuje. Zastanawiamy się więc, czy wybrać się po raz kolejny. Może tym razem na nieco gorsze miejsce, ale jak już będzie podana obsada?

Plusy oglądania różnych obsad

Inne kreowanie roli

Każdy aktor swoją postać buduje nieco inaczej, a nawet różne duety inaczej pokazują nam swoją historię. To sprawia, że każdy oglądany przez nas spektakl możemy odbierać inaczej właśnie poprzez różne obsady. Aktorzy dają swoim bohaterom wygląd, głos, ale też temperament czy charakter. Zazwyczaj, jeśli wyjątkowo polubimy jakiś spektakl, będziemy na niego wracać na coraz to inne obsady, ciekawi, co ten artysta wniesie do postaci i do całej historii.

Spektakl się nie nudzi

To jest plus obsadzania jednej postaci wieloma aktorami. Aktualnie przoduje tu chyba łódzka Miss Saigon, gdzie są trzy Kim i aż czterech Chrisów. A każdy z nich jest inny. Ten Chris wypada najlepiej z tą Kim, ta Kim i ten Chris to mój ulubiony duet, a może by zobaczyć tego ostatniego, co go jeszcze nie widziałam? Tylko do której Kim go dobrać? Mnogość kombinacji sprawia, że każde wyjście oferuje nam nowe spektaklowe doznania.

Poznajemy nowych aktorów

Chociaż świat musicalowy nie jest duży i najzdolniejszych aktorów spotykamy w wielu produkcjach, szkoły musicalowe co roku wypuszczają nowych adeptów tej sztuki, siłą rzeczy więc często trafiamy na osoby, które widzimy po raz pierwszy. I kto wie, czy to właśnie one nie zostaną nowymi ulubieńcami, którzy podbiją nasze serca i uszy?

Minusy oglądania różnych obsad

Porównania

Zdarzają się zawsze, często już przy drugim wyjściu na ten sam spektakl w naszej głowie ktoś jest lepszy w każdej roli. Jeśli widzieliśmy go za pierwszym razem, za drugim jego głos czy obraz będzie stale wracał. Ona to zdecydowanie lepiej śpiewała, on zagrał to ciekawiej, tamten duet był tak romantyczny, a tu zero chemii. Przez to, zamiast skupiać się na emocjach, będziemy szukać podobieństw i różnic, które skutecznie mogą odebrać nam radość ze spektaklu.

Deprecjacja

Częsty problem osób, które mają swoich ulubieńców (i tu, przyznaję bez bicia, często także mój). Wszyscy aktorzy, którzy są na roli z naszym ulubieńcem, automatycznie trafiają do zakładki: ten gorszy. A już zwłaszcza wtedy, kiedy w ostatniej chwili zmieni się obsada. Źli, że zmarnowaliśmy czas i pieniądze, będziemy odliczać minuty do końca i wyobrażać sobie, jak ulubieniec by to zagrał, bo to jasne jak słońce, że lepiej. Potem po powrocie wylejemy swoje żale na Facebooku, kto te obsady dobiera, bo się kompletnie nie nadają. Oczywiście takie skrajne reakcje na szczęście przytrafiają się dość rzadko, jednak nutka refleksji może pojawiać się za każdym razem, kiedy serce złośliwie podszepnie: a mogłaś iść jednak na nią.

Płaczący portfel

Mnogość obsad oznacza wiele kupionych biletów. Jak wiemy, hobby musicalowe do najtańszych nie należy. A kiedy w dodatku jest kilka obsad, budżet musicalowy osiąga setki, jak nie tysiące złotych. I często bijemy się z myślami, czy na pewno tak bardzo pragniemy zobaczyć tę aktorkę w tej roli, czy jednak nie jest to niezbędne do życia. Serce podpowiada jedno, portfel drugie, a podejmowanie decyzji zaczyna przypominać grecką tragedię.

Ten sam musical w jednej obsadzie

Jest jeszcze trzeci punkt widzenia, a mianowicie wielokrotne chodzenie na ten sam musical w tej samej obsadzie. U mnie ten moment pojawia się, kiedy zobaczę już niemal wszystkie obsady i wyklarują mi się ulubieńcy – wtedy chcę chodzić ciągle na nich. Przyznam, że wygrywa blogerska ciekawość i zazwyczaj widzę wszystkie obsady, zanim upatrzę sobie wymarzoną, a w mojej historii jest tylko jedna sytuacja, w której odmawiam zobaczenia innej aktorki w danej roli i za każdym razem z uporem maniaka chodzę tylko wtedy, kiedy ona gra. Jak coś jest doskonałe, to się tego nie zmienia i akurat w przypadku tej roli nie czuję potrzeby żadnego porównania.

Po co chodzić kilka razy na ten sam spektakl w tej samej obsadzie?

Po emocje. Po przeżycia. Po piękne dźwięki i wspaniałe aktorstwo. Bycie na musicalu to dla mnie ten moment życia, kiedy się z niego wyłączam. Oczyszczam. Wchodzę w historię bohaterów i to ich życiem żyję przez te trzy godziny. Jest dla mnie w musicalach coś absolutnie magicznego. A dodatkowo jestem bardzo wrażliwa na barwę głosu. Jeśli czyjąś uwielbiam, chcę do niej wracać. Poczuć te wibracje. Dlatego idę na spektakl po raz drugi, trzeci, dziesiąty. Na konkretną obsadę. Bo tylko ona jest w stanie poruszyć do głębi i sprawić, że zaraz po wyjściu z teatru będę chciała więcej.