PilociChyba najbardziej oczekiwana premiera tego sezonu. O musicalu Piloci było głośno już od zeszłego roku, kiedy tylko ruszyły castingi. Pierwszy autorski musical Teatru Roma przeznaczony dla dorosłych widzów (poprzednie były familijne), bardzo silnie związany z polską historią i jej bohaterami – pilotami walczącymi w Bitwie o Anglię. Miesiące przygotowań, nowa technologia, efekty pirotechniczne. Czy tak szumnie zapowiadany spektakl wzniósł się na wyżyny polskiego musicalu, czy wręcz przeciwnie – okazał się totalnym niewypałem? Zapraszam na recenzję musicalu Piloci.

Piloci z humorem

Miłość pilota Jana i artystki kabaretowej Niny to podstawa opowieści, jednak w moim odczuciu nie najważniejszy wątek spektaklu. Dużo bardziej przyciągali mnie piloci – czterech młodych Polaków, którzy bez znajomości angielskiego zostają przyjęci do Królewskich Sił Lotniczych. Jan, Stefan, Franek i Maks to zadziorni, dowcipni młodzi mężczyźni. Bardziej niż nauka angielskiego, interesuje ich nauczycielka, Miss Pinky, bardziej niż poznanie strategii wojskowej – głupie żarty i romanse z WAAFkami. Co wcale nie przekreśla ich szans na powietrzny sukces, wręcz przeciwnie – dzięki swoim zdolnościom i brawurze, stają się bohaterami bitwy. Wszystko zrobione jest z humorem. Nie widzimy herosów, a normalnych ludzi, którzy mimo trudnych warunków potrafią cieszyć się życiem. Przedstawienie całości bez patosu czy historycznego nadęcia, sprawdziło się idealnie. Chociaż historia jest fikcyjna, możemy poczuć klimat tamtych czasów.

Wiele miejsc

Przedwojenna Warszawa, jej niezniszczone ulice, piękny park, kabaret zamieniają się w okupacyjne mieszkanie, ciemne ulice i Niemców sprawdzających na każdym kroku. Angielskie miasteczko, wspaniały ogród lorda Stanforda, a zaraz potem już powojenne Moulin Rouge – scenografia zachwyca i jest zdecydowanie jednym z najmocniejszych punktów musicalu, podobnie jak starannie dopracowane stroje. Urzekło mnie to, że gdy patrzymy na trzy przyjaciółki: Ninę, Ewę i Nel – widzimy trzy charaktery, każda ma swój własny styl i coś, co ją wyróżnia. Czterej piloci w mundurach to również bardzo przyjemny widok, w końcu za mundurem panny sznurem.

Śmietanka tego świata

Przy takiej obsadzie nie spodziewałam się złych ról i tak faktycznie było. Co prawda, niektóre z nich mnie trochę zawiodły, większość jednak wypadła rewelacyjnie. Najbardziej zachwyciła mnie kreacja Marty Wiejak jako Alice – wesoła trzpiotka już od pierwszych scen zauroczyła mnie swoją prawdziwością, a emocje, które przeżywała ta postać w kolejnych scenach powoli opanowywały także mnie. Genialnie w swoich rolach wypadli także Marcin Wortmann jako Stefan i Paweł Kubat w roli Franka – nieco zalotni, trochę zabawni piloci. Świetna rola Prezesa to zasługa Jana Bzdawki, już od pierwszych minut spektaklu nienawidziłam jego bohatera całym sercem. Wokalnie też było dobrze, chociaż momentami słyszałam niedociągnięcia u niektórych artystów. Tym razem swoim głosem zachwyciła mnie Anastazja Simińska, która mimo braku większych partii, bardzo zapadła mi po tym spektaklu w pamięć.

Z pieśnią na ustach

Tak samo jak wiele piosenek. Oczywiście, jak w większości musicali, tak i tutaj występuje leit motive, a jednak różnorodność muzyki powala. Zaczynając od wpadającego w ucho otwarcia To dziś to tu, przez znany nam już wszystkim duet Nie obiecuj nic. Przy Jestem iskrą czułam atmosferę kabaretu tamtych lat, a Szachownica jeszcze długo wybijała rytm w mojej głowie. Wygrał jednak hiphopowy numer Pan Hurricane – coś nowego, zaskakującego, wprawdzie od razu widać inspirację broadwayowskim Hamiltonem, jednak ten utwór idealnie wpasowuje się w charakter całej historii. Było kilka słabszych piosenek, jednak na szczęście stanowiły one mniejszość.

Technologia wkracza na salony

To zdecydowanie najnowocześniejszy musical, jaki miałam okazję widzieć. Wielkie ledowe ekrany uzupełniały scenografię, były tłem dla niektórych scen, a nawet miejscem akcji tych, których nie dałoby się zagrać klasycznie, jak chociażby walki powietrzne. Tradycyjna scenografia w połączeniu z tymi ekranami, dawała naprawdę niesamowity efekt. Wszystko było idealnie wyważone, nie byłam w żaden sposób przytłoczona techniką. Co prawda, momentami czułam się nie jak w teatrze, a jakbym siedziała w kinie na dobrym filmie akcji, jednak to połączenie sztuk oceniam zdecydowanie na plus.

Nie tak idealnie

Były jednak elementy, które mnie zawiodły. Czasami nie czułam ciągłości akcji, miałam wrażenie, że sceny przeskakują jedna w drugą bez żadnego powiązania ze sobą. Scena jeszcze sprzed wojny, na bankiecie, aż raziła swoją sztucznością, a niektóre dialogi brzmiały jak wyjęte ze współczesnych sucharów – Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? To podejdę jeszcze raz. Problem mam też z zakończeniem, bo jak się okazało, nie do końca jasne jest, co się w nim dzieje i jakie wyciągnąć wnioski z całej opowieści. Nie bójcie się, nie zdradzę Wam go, najlepiej przekonajcie się sami.

Musical do powtórki?

Z teatru wyszłam pod dużym wrażeniem. Podczas spektaklu sporo się śmiałam (co patrząc na tematykę, było dla mnie dużym zaskoczeniem), były też momenty, w których siedziałam ze łzami w oczach i z szeroko otwartymi ustami, a nawet takie, w których miałam ochotę krzyczeć (Nie róbcie tego, błagam! A i tak to zrobili). Efekty specjalne, może nie aż tak spektakularne jak zapowiadano (nie ma bomb spadających na publiczność, nie bójcie się) i tak dały radę. Jeżeli siądziecie w pierwszych rzędach, poczujecie je na własnej skórze. Miałam w planach obejrzeć musical dwa razy, tydzień po tygodniu, jednak z powodu kontuzji mojej ulubionej artystki, drugie wyjście przesunęłam na bliżej nieokreśloną przyszłość. Czy mam ochotę wybrać się po raz drugi? Zdecydowanie! Jest wiele szczegółów, którym chciałabym się przyjrzeć, wiele wątków, które bym chciała powiązać. I przede wszystkim wielu aktorów, których chciałabym zobaczyć, a teraz nie miałam takiej możliwości. Przy tak bogatej obsadzie, tego musicalu nie da się obejrzeć tylko raz. Aktualizacja: byłam na Pilotach drugi raz. Tu możecie przeczytać o moich wrażeniach.

Szczegóły spektaklu:

Obsada:

Nina: Edyta Krzemień

Jan: Przemysław Zubowicz

Prezes: Jan Bzdawka

Hans: Wojciech Stolorz

Alice: Marta Wiejak

Franek: Paweł Kubat

Maks: Andrzej Skorupa

Stefan: Marcin Wortmann

Nel: Anastazja Simińska

Ewa: Paulina Łaba

Porucznik Pilkington: Grzegorz Pierczyński

Pułkownik Brown: Piotr Płuska

Lord Stanford: Jakub Szydłowski

Howard: Wiktor Korzeniowski

Miss Pinky: Agata Bieńkowska

Mary: Izabela Bujniewicz

Betty: Kaja Mianowana

Jeremi: Karol Jankiewicz

Pierre-Albert: Krzysztof Bartłomiejczyk

Pan w kapeluszu: Paweł Draszba

Wojtek: Jan Pisera

Data:

8.10.2017

Ulubieńcy:

Ocena musicalu: 8/10

Ulubiona scena: w szpitalu z udziałem Mary i Stefana

Ulubiony aktor: Marta Wiejak jako Alice

Ulubiona piosenka: Pan Hurricane

Ulubiony głos: Anastazja Simińska jako Nel

Widzieliście już Pilotów? Jak Wasze wrażenia? A może wybieracie się w bliższym lub dalszym czasie? Dajcie znać w komentarzach.