Często wychodzę ze spektaklu z przekonaniem, że chcę zobaczyć go jeszcze raz, jednak z powodu niedoboru czasu i pieniędzy, zdarza mi się to niezwykle rzadko. Wiedziałam, że Pilotów chcę obejrzeć ponownie i po dwóch miesiącach pojawiłam się ponownie w Teatrze Roma. Zapraszam na wrażenia z tej wizyty. Recenzję z premiery drugiej obsady możecie przeczytać tutaj.
Kiepska premiera – kiepski spektakl?
Słyszałam ostatnio, że premierowe spektakle to jedne z najgorszych, bo aktorzy zmęczeni całymi dniami prób, są już często wypaleni i mają przesyt danego tytułu. Mimo że starają się zagrać jak najlepiej, prawdziwą wartość musicalu widać po kilku miesiącach gry. Trudno mi się z tym nie zgodzić. Artyści, którzy przez kilkadziesiąt spektakli zżyli się ze swoimi postaciami, są w nich bardziej wiarygodni. Cała obsada wydaje się bardziej zgrana, przez co spektakl zyskuje na ciągłości – pourywane sceny i rozproszone akty, które tak przeszkadzały mi poprzednim razem, teraz wyblakły. Mam wrażenie, że trochę zmieniły się wypowiadane kwestie. Nie zmieniło się jednak zakończenie, nad czym trochę ubolewam.
Inna obsada to niemal inny musical
Spektakl kusił mnie przede wszystkim obsadą – Roma zebrała śmietankę świata musicalowego i długo wybierałam, zanim zdecydowałam się na ten termin. Największe wrażenie zrobił na mnie Janek Traczyk jako Jan. Zauważyłam, że świetnie odnajduje się w roli Janów – w Metrze był zamkniętym w sobie i nieco wycofanym marzycielem, w Pilotach jest odważny, otwarty i bardzo oddany, zarówno przyjaciołom, jak i ojczyźnie. Konflikt wewnętrzny, dotyczący tego, którą z ważnych w jego życiu kobiet wybrać, jest widoczny na scenie i silnie oddziałuje na widza. Mimo różnic między tymi rolami, każdy z Janów był dla mnie bardzo prawdziwy, co tylko pokazuje wszechstronność i talent tego aktora. Oczywiście wokalnie świetnie daje sobie radę, a że bardzo lubię jego głos, słuchanie było prawdziwą przyjemnością. Mieszane uczucia mam wobec Natalii Krakowiak. O tym, że wystąpi zamiast Zosi Nowakowskiej, na którą nastawiałam się od dłuższego czasu, dowiedziałam się na dwadzieścia minut przed spektaklem. Natalia dobrze wypadła jako Nina i do tej roli przekonała mnie bardziej niż Edyta Krzemień, natomiast nie do końca odpowiadał mi jej wokal. Miałam wrażenie, że nie wyciągała niektórych piosenek, ale mimiką (którą z drugiego rzędu widziałam świetnie) to rekompensowała.
Franek Pawła Kubata zdobył nie tylko moje serce. Zawadiacki, pełen poczucia humoru, okręcający sobie kobiety wokół palca, przyciągał wzrok i powodował uśmiech na twarzy. Zdecydowanie bardziej podobała mi się też Ewa – Paulina Łaba była dla mnie nieco zbyt przerysowana, natomiast Sylwia Banasik, pomimo lekkiej sztuczności w grze aktorskiej, jak zwykle zachwyciła mnie wokalem, a po raz pierwszy miała okazję zachwycić także tańcem. W scenach kabaretowych, szczególnie tej, która poprzedzała utwór Jestem iskrą, wspólnie z Anastazją Simińską były tak magnetyzujące, że nie dało się od nich oderwać wzroku. Cudowna jest Marta Burdynowicz jako Mary. Opiekuńcza pielęgniarka, która dzięki miłości odkrywa swoją kobiecość, wydaje się w jej wykonaniu niezwykle ciepła i bliska. Rewelacyjnie wypada też Malwina Kusior jako Miss Pinky. Jeżeli usiądziecie blisko, koniecznie przypatrzcie się detalom jej kontaktów z Frankiem – dopracowanie szczegółów to zdecydowanie domena tej aktorki.
Piosenki, których nie da się łatwo zapomnieć
Nie mogę też nie wspomnieć o piosenkach, które ostatnio gdzieś mi uciekły. Niezwykłe popisy na rowerach w Rowerowe love zapadają w pamięć i momentami zapierają dech w piersiach. Perełką jest też piosenka Azaliż, którą śpiewają Mary i Stefan. Scena, która, ma się wrażenie, wyskakuje z kosmosu, bez żadnego powiązania z akcją, jest chyba najzabawniejszym i najbardziej uroczym fragmentem tego musicalu. Cały leitmotive z Nie obiecuj nic chodził mi po głowie długo po zakończeniu spektaklu.
O historii z humorem
Nadal urzeka mnie humor tego spektaklu. Piloci, którzy są zwykłymi chłopakami, pełnymi radości życia i pasji, a także niezwykłego poczucia humoru. Zawsze żywiołowi, pełni energii stanowią duży kontrast dla angielskiej powściągliwości Lorda Stanforda i jego lokaja. Angielska herbata i cała poświęcona jej piosenka, dostojność obu panów i swawola Alice, która charakterem chyba bardziej przystaje do pilotów niż do swojej rodziny, tworzą niezapomniane tło całej historii. Dużą uwagę zwróciłam na stroje – moje oko cieszyła ich różnorodność. Przyglądałam się oczywiście mundurom, ale patrzyłam przede wszystkim na stroje pań w scenach zbiorowych – tak inne na każdym etapie historii. Aż przerażający był kontrast pomiędzy warszawiankami a paryżankami. Jest też wiele scen, które niemalże wycisnęły mi z oczu łzy, jednak ich nie zdradzę, aby nie zepsuć elementu zaskoczenia osobom, które spektaklu jeszcze nie widziały.
Iść po raz trzeci?
Musical, mimo że widziałam go po raz drugi, oglądałam z nieukrywaną przyjemnością. Oczekiwałam na efekty specjalne, które robiły wrażenie, chociaż nie były już zaskoczeniem. Oczywiście nadal nie uważam, że jest to musical idealny. Są sceny, które bym zmieniła, dialogi, które wypadają sztucznie, jednak to wszystko nie przesłania mi efektu, który dla mnie jest naprawdę dobry. Z teatru wyszłam bardzo zadowolona. I wiecie co? Chyba mam ochotę zobaczyć to po raz trzeci. Nadal nie widziałam jednej trzeciej obsady.
Szczegóły spektaklu:
Data:
27.12.2017
Obsada:
Nina: Natalia Krakowiak
Jan: Jan Traczyk
Prezes: Jan Bzdawka
Hans: Tomasz Więcek
Alice: Marta Wiejak
Franek: Paweł Kubat
Maks: Piotr Piksa
Stefan: Marcin Wortmann
Nel: Anastazja Simińska
Ewa: Sylwia Banasik
Porucznik Pilkington: Grzegorz Pierczyński
Pułkownik Brown: Krzysztof Cybiński
Lord Stanford: Wojciech Machnicki
Howard: Wiktor Korzeniowski
Miss Pinky: Malwina Kusior
Mary: Marta Burdynowicz
Betty: Kaja Mianowana
Jeremi: Rafał Supiński
Pierre-Albert: Krzysztof Bartłomiejczyk
Pan w kapeluszu: Paweł Draszba
Wojtek: Mateusz Panasiuk
Ulubieńcy:
Ocena musicalu: 8/10
Ulubiony aktor: Jan Traczyk jako Jan
Ulubiona scena: jazda na rowerach
Ulubiona piosenka: Pan Hurricane
Ulubiony głos: Sylwia Banasik jako Ewa
Kto z Was widział Pilotów? Jak wrażenia? Wybieracie się jeszcze raz na inną obsadę?