Często się zastanawiam, co najbardziej kocham w musicalu. To gatunek w świecie teatralnym traktowany nieco po macoszemu. Aktorzy musicalowi bywają mniej poważani niż ci z „normalnego teatru”. Nawet jeśli ktoś jest zdeklarowanym teatromaniakiem, bywa, że musicale omija szerokim łukiem. Powodów, dla których ludzie nie lubią musicali, jest wiele. W tym roku byłam w teatrze ponad dwadzieścia razy (kiedy to się stało?!). I nie widziałam ani jednego spektaklu dramatycznego. Czy brakuje mi „zwykłych” spektakli? Czasem tak. Czy żałuję, że bywam teraz wyłącznie na musicalach? Ani odrobinę.

M jak marzenie

Musical pojawił się w moim życiu, kiedy intensywnie szukałam pasji. Od wielu lat sprawdzałam i próbowałam różnych rzeczy: układania puzzli, szydełkowania, uczyłam się robić na drutach, chodziłam na kurs salsy, biegałam. Nigdy jednak nie poczułam, że to jest to. Ten moment, kiedy nie liczy się czas, nie liczą się pieniądze. Tylko to. Wielka miłość. Bezwarunkowa. I mimo że nie wszystkie musicale, które oglądam, przypadają mi do gustu, są takie, które mogłabym oglądać bez końca (zgadnijcie, kto wybiera się piąty raz na Pilotów i po raz trzeci planuje zobaczyć Rodzinę Addamsów – dla niezorientowanych premiera była miesiąc temu). Każde wyjście i każde spotkanie z czytelnikami/aktorami, to dla mnie jedno małe spełnione marzenie.

U jak umiejętności

Zawsze będę uważać, że od artysty musicalowego wymaga się więcej niż od aktora teatru dramatycznego, Poza grą aktorską, musi on umieć śpiewać (tak naprawdę to jest chyba najważniejsza umiejętność, która jest brana pod uwagę) i tańczyć. A bardzo często wszystkie te trzy rzeczy robić jednocześnie. Pisałam Wam o moich ulubionych głosach męskichżeńskich, jednak śpiew nie zawsze łączy się z pozostałymi umiejętnościami, a to znaczy, że listy ulubionych głosów niekoniecznie pokryją się z artystami, których cenię za całokształt ich umiejętności. Aktorki, które w tej kwestii są dla mnie wybitne to (w kolejności alfabetycznej): Marta Burdynowicz, Maja Gadzińska, Barbara Melzer, Kaja Mianowana, Zosia Nowakowska, Anastazja SimińskaMarta Wiejak, z aktorów natomiast bardzo cenię Tomasza Bacajewskiego, Jana Bzdawkę, Marcina Franca, Janusza Krucińskiego, Maćka PodgórzakaJanka Traczyka, Tomasza Steciuka i Kamila Ziębę.

S jak songi

Długie, piękne, emocjonalne. Mam wrażenie, że musicale bardziej niż z fabuły są znane z songów. Często ludzie nawet nie zdają sobie sprawy, że znane i lubiane utwory wywodzą się z musicali. Jak słyszę pierwsze nuty ukochanego utworu, cała się ekscytuję na myśl, że już za chwilę go usłyszę na żywo. Tak miałam na Wicked, kiedy tylko zabrzmiały pierwsze nuty utworu As long as you’re mine. Dreszcze były wszędzie.

I jak irracjonalizm

Musicale są irracjonalne, co na to poradzimy. W normalnym życiu nie zaczynamy nagle śpiewać, tańczyć i całować się w deszczu. Chociaż to ostatnie ponoć czasem się zdarza. To oderwanie od rzeczywistości uważam jednak za wielki plus. Głównie dlatego, że muzyka od dawna działa na mnie najsilniej. Przeczytałam kiedyś piękne słowa, że tam, gdzie już nie da się nic powiedzieć, zaczyna się śpiewać.

C jak czar

Zawsze zaczarowuje mnie magia teatru. To dlatego jestem przeciwnikiem bootlegów, czyli nielegalnych nagrań musicali. Z jednej strony wiem, że często są jedyną szansą na to, żeby zobaczyć spektakl, którego w danym momencie nie obejrzę na żywo. Z drugiej kocham tę atmosferę przedstawienia na żywo. Moment, kiedy mogę zaplanować wieczór, wyszykować się, być tam, patrzeć na aktorów, czasem mieć ich na wyciągnięcie ręki, słyszeć muzykę na żywo. To jest czar, którego nie zapewni mi film w internecie. Poza tym uważam, że tyle osób pracuje nad jednym spektaklem, że należy im się zapłata.

A jak artyści

Artystów musicalowych kocham miłością wielką. Mimo że są to zwykli ludzie, którzy po prostu wykonują swoją pracę, coś ich wyróżnia. Ogromna miłość do życia i do swojej pracy. Nieustanna chęć rozwoju i działania. I wielka otwartość w stosunku do fanów. Oczywiście, jak to wśród ludzi bywa, nie mogę powiedzieć, że wszyscy są tacy sami, wyróżniłam nawet typy artystów. Tych jednak, których miałam szczęście poznać, lubię i bardzo cenię.

L jak lustro

Mulan w jednej z najbardziej znanych piosenek śpiewa: “Kim jest ta, której wzrok śledzi mój każdy krok, znów w odbiciu widzę całkiem obcą twarz”. Musicale są dla mnie swoistym lustrem. Niejednokrotnie w zachowaniu postaci widziałam własne postępowanie, a w piosenkach słyszałam swoje uczucia. Często też konkretne sceny wskazywały mi drogę i pomagały w podjęciu właściwych decyzji.

E jak emocje

Emocje to rzecz, której oczekuję od każdego musicalu bez wyjątku. Czy jest to komedia, czy musical, który doprowadzi mnie do łez, musi wzbudzać we mnie emocje. Nie wyobrażam sobie iść do teatru i nie czuć nic. Na szczęście ten gatunek ma wyjątkowe zdolności do wzbudzania emocji. Konkretne sceny, które na mnie działają, ale przede wszystkim songi. Tu oprócz tekstu i muzyki, liczy się przede wszystkim wykonanie. A zaśpiewać coś tak, żeby poruszało struny w naszym sercu, potrafią nieliczni.

Do takich osób na pewno zaliczają się Marta Burdynowicz i Kamil Zięba i z ogromną przyjemnością zapraszam Was na koncert, którego mam zaszczyt i przyjemność być współorganizatorką. Marta i Kamil zabiorą nas w podróż pełną musicalowych emocji, przeprowadzą przez niezwykłą historię przepełnioną dobrem, złem, miłością i nienawiścią. Ale to jeszcze nie wszystko. Z racji tego, że niedługo blog będzie obchodził drugie urodziny, po koncercie odbędzie się przyjęcie z tej okazji. Nie może Was tam zabraknąć. Bilety możecie kupić, klikając na plakat.

Co w musicalu kochacie najbardziej? Które jego elementy sprawiają, że wybieracie właśnie musical, a nie spektakl dramatyczny? Podzielcie się w komentarzach.