Często wychodzę ze spektaklu z przekonaniem, że chcę zobaczyć go jeszcze raz, jednak z powodu niedoboru czasu i pieniędzy, zdarza mi się to niezwykle rzadko. Wiedziałam, że Pilotów chcę obejrzeć ponownie i po dwóch miesiącach pojawiłam się ponownie w Teatrze Roma. Zapraszam na wrażenia z tej wizyty. Recenzję z premiery drugiej obsady możecie przeczytać tutaj.
Kiepska premiera – kiepski spektakl?
Słyszałam ostatnio, że premierowe spektakle to jedne z najgorszych, bo aktorzy zmęczeni całymi dniami prób, są już często wypaleni i mają przesyt danego tytułu. Mimo że starają się zagrać jak najlepiej, prawdziwą wartość musicalu widać po kilku miesiącach gry. Trudno mi się z tym nie zgodzić. Artyści, którzy przez kilkadziesiąt spektakli zżyli się ze swoimi postaciami, są w nich bardziej wiarygodni. Cała obsada wydaje się bardziej zgrana, przez co spektakl zyskuje na ciągłości – pourywane sceny i rozproszone akty, które tak przeszkadzały mi poprzednim razem, teraz wyblakły. Mam wrażenie, że trochę zmieniły się wypowiadane kwestie. Nie zmieniło się jednak zakończenie, nad czym trochę ubolewam.
Inna obsada to niemal inny musical
Pod koniec grudnia większość z nas podsumowuje miniony rok, często rozlicza się z niezrealizowanych planów lub opowiada o rzeczach, które w danym roku wpłynęły na niego najbardziej. Jak wiecie, jestem wielką fanką Studia Accantus, w dużej mierze to im zawdzięczam powstanie bloga, a połowę z dotychczasowych Musicalnych rozmów przeprowadziłam z członkami Studia. Oczywiście nie jest tak, że podoba mi się każda ich aranżacja. Zdarzały się piosenki, do których po jednokrotnym przesłuchaniu, więcej nie wróciłam. W tym wpisie chciałam pokazać Wam 10 perełek z 2017 roku, które całkowicie podbiły moje serce.
10. Dzwony Notre Dame (Dzwonnik z Notre Dame)
Piosenka, która rozpoczyna film Dzwonnik z Notre Dame. Zachwyca wspaniała gra Krzysztofa Szczepaniaka (skarpetka wymiata) i piękny wokal Kamila Zięby. To jedna z tych, z którymi bardzo często śpiewam (oczywiście, kiedy nikt nie słyszy).
9. Alexander Hamilton (Hamilton)
Do Świąt Bożego Narodzenia pozostało tylko dziesięć dni. Jak wygląda u Was sytuacja z prezentami? Już dawno skompletowane czy raczej zostawiliście je na ostatnią chwilę? Jeżeli nie macie jeszcze prezentów dla fanów musicalu, śpieszę z pomocą. Przedstawiam Wam poradnik prezentowy.
1. Bony i karty musicalowe
Wiemy, że bilety na musicale nie należą do najtańszych. W dodatku, jeśli chcemy taki bilet podarować w prezencie, musimy wybrać konkretny spektakl i dzień, a ten nie zawsze może pasować obdarowanemu. Rozwiązaniem są bony i karty musicalowe, które oferują niektóre teatry w Polsce. Tego typu karty znajdziemy m.in. w Teatrze Roma, Teatrze Rampa, Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku czy w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Ich ceny zaczynają się od 50 zł.
2. Płyta z soundtrackiem
Muzyka z konkretnego musicalu towarzyszy mi zawsze po wyjściu z teatru. W tym momencie niektóre nasze teatry wydają swoje płyty: Teatr Roma i Teatr Muzyczny w Poznaniu prowadzą przedsprzedaż. Płyta z Pilotów ukaże się 31 grudnia, natomiast z Nine 14 lutego. Już teraz możemy je podarować, a wysyłka w przyszłości będzie dodatkową niespodzianką. Bardzo polecam też Opowieści zimowe, które wspaniale wypełniają zimowe wieczory. Możemy też zakupić płyty z zagranicznych musicali, nagrane przez broadwayowskie obsady. Bez problemu dostaniemy u nas Hamiltona czy Wicked.
3. Płyta z musicalem
Istnieje wiele musicali, które są oparte na prawdziwych historiach, takich jak Evita czy bardzo popularny ostatnio Hamilton. Niektóre z wydarzeń są jednak bardziej niezwykłe od innych. Co gdyby zamiast historii człowieka, opisać historię Boga? Tego wyzwania podjął się Andrew Lloyd Webber, tworząc Jesus Christ Superstar. Co o jego podejściu mówi ten musical? Jaki jest Jezus w tej opowieści? I wreszcie, jak z tak popularnym musicalem poradził sobie Teatr Muzyczny w Łodzi? Dzisiaj zapraszam Was na recenzję rock opery Jesus Christ Superstar.
Historia cieśli
Historię Jezusa w przybliżeniu znają nawet niewierzący. Młody cieśla, który wędruje po świecie ze swoimi uczniami, czyni cuda, uzdrawia chorych, nawraca. Mężczyzna o ogromnej charyzmie i sile, która przyciąga ludzi. W tym wydaniu bardzo uwspółcześniony. Stroje, które bardziej pasują do wieku dwudziestego niż do pierwszego. Świątynia, zamiast na targowisko, przerobiona na klub nocny. I Jezus. Idol młodych, współczesna gwiazda, a nawet supergwiazda. Trzeba przyznać, że cały musical zrobiony jest dosyć odważnie. Ukazuje Jezusa przede wszystkim jako człowieka, nie jako Boga. Człowieka, zmęczonego tłumem, który otacza go ze wszystkich stron i który wręcz wymaga, żeby Jezus go uzdrowił. Człowieka, który boi się tego, co ma nadejść, a jednocześnie wie, że musi to zrobić. Człowieka, który cierpi, kiedy zdradzają go ci, którym ufał. Mnie ten ludzki Jezus bardzo odpowiada. Zwraca uwagę na tę część jego natury, którą często pomijamy. A odpierając ataki na ten musical – jako osoba wierząca, nie poczułam się dotknięta, nie uważam spektaklu za bluźnierstwo, wręcz przeciwnie – szczególnie sceny biczowania zrobiły na mnie ogromne wrażenie.
Zachwycająca obsada
Nie chciałaby zagrać przesłodzonej księżniczki, jak się nie skupi, to wpada z rozpędem na scenę, a czas wolny ostatnio najchętniej wypełnia siłownią. Zapraszam na kolejną Musicalną rozmowę, moim gościem jest Natalia Piotrowska.
Musicalna: Jakiej roli nigdy nie chciałabyś zagrać?
Natalia Piotrowska: Nigdy o tym nie myślałam. Każda rola jest dla mnie wyzwaniem, więc chciałabym spróbować wszystkiego. Są oczywiście takie, które są dla mnie dosyć miałkie i nie do końca ciekawe, np. role przesłodzonych księżniczek. Moja osobowość, charakterystyka i fizyczność niespecjalnie do tego pasuje, więc obawiam się, że mogłabym wypaść w nich sztucznie. Chyba jednak nie ma konkretnej roli, której bym nie chciała zagrać.
To jakie role stanowią największe wyzwanie?
Te, które są całkowicie odmienne od naszego charakteru. Aktorstwo to jesteśmy my, nasze emocje, fizyczność, nasz głos i to wszystko musimy przerzucić przez siebie. Postać, która jest całkowicie inna, która zachowuje się zupełnie inaczej niż my sami, jest trudna do zagrania. Wymaga wielu godzin prób i przede wszystkim zrozumienia jej działań, absolutnego wczucia się w tę postać.
Masz swoje musicalowe marzenie?
Jeszcze parę lat temu powiedziałabym, że jest to Elfaba z Wicked, ale w tym momencie chyba nie mam takiego konkretnego. Biorę to, co los mi przynosi i staram się z każdej roli zrobić coś dobrego. Wiadomo, że raz się to udaje bardziej, raz mniej, ale walczę dalej.
Jak zaczęła się przygoda z musicalem?
Wszystko zaczęło się w roku 2006. Zaczynałam wówczas naukę w IV Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy. Pojechałam z klasą na wycieczkę do Warszawy, na Taniec wampirów do Teatru Roma. To był pierwszy musical, który zobaczyłam na żywo i absolutnie się zakochałam. Nie wiązałam w ogóle swojej przyszłości ze śpiewaniem, marzyłam o tym, żeby zostać dziennikarką. Byłam w klasie o profilu dziennikarskim i święcie wierzyłam, że to jest moja droga. Ale poszliśmy na ten musical, siedziałam w pierwszym rzędzie na samym środku i po raz pierwszy coś tak bardzo mnie pochłonęło. Muzyka, aktorzy, wampiry, które krążyły wokół mnie, które się nagle wyłaniały. Siedziałam jak zaczarowana i pamiętam, że nagle, podczas którejś ze scen doznałam olśnienia: przecież ja też tak chcę! Wróciłam do domu i to marzenie się w mojej głowie kotłowało. Nie miałam pojęcia, że są szkoły, które przygotowują do takiego zawodu. Wtedy dopiero zaczynałam liceum, miałam jeszcze parę lat na podjęcie takiej decyzji. W zasadzie tuż przed maturą dowiedziałam się, że w Akademii Muzycznej w Gdańsku są studia musicalowe, to był wtedy zupełnie nowy kierunek. Niestety nie spełniałam praktycznie żadnych wymogów, aby się tam dostać (śmiech). Nie chodziłam wcześniej do szkoły muzycznej, nie uczyłam się profesjonalnie śpiewać, tańczyć. Owszem, śpiewałam na szkolnych akademiach, weselach i próbowałam swoich sił w konkursach wokalnych, ale traktowałam to jako hobby. Podeszłam do egzaminów wstępnych bez jakiejkolwiek wiary w to, że się uda, bo byłam całkowitym laikiem. Ale udało się. Do tej pory jestem wdzięczna moim profesorom, że dali mi szansę. Tak naprawdę dopiero na studiach zaczęła się moja miłość do musicalu, dopiero wtedy zaczęłam poznawać musicale, wdrażać się w ten temat. Skończyłam szkołę, a potem jakoś samo poszło.
Kiedy zadebiutowałaś na scenie?
Zima, mróz, śnieg – czyli dokładnie tak, jak powinno być w grudniu. Lubię w takie dni zaszyć się z zimową herbatą lub kawą (piliście kiedyś korzenną?), zapalić świeczki, otulić kocem i usiąść z dobrą książką. Chociaż wyjście do teatru też jest przyjemną opcją. Sprawdźmy, co oferują nam w przedświątecznym okresie. Zapraszam na grudniowy przegląd musicalowy.
Warszawa
Teatr Rampa ma najbardziej świąteczną propozycję dla najmłodszych. Oprócz Awantury o Basię, mogą zobaczyć Wigilijną Opowieść. Dorośli świetnie będą się bawić przy Rapsodii z demonem i Kobietach na skraju załamania nerwowego. Warte uwagi są też Cafe sax, spektakl oparty na piosenkach Agnieszki Osieckiej i Koncerty kolędowe. W Teatrze Roma przez niemal cały miesiąc Piloci. Dorośli mogą zobaczyć jeszcze Pięć ostatnich lat, natomiast dzieci Małego Księcia i Księgę Dżungli. Studio Buffo zaprezentuje Piotrusia Pana i Metro. W Teatrze Dramatycznym Kinky Boots i Cabaret.
Gdynia
Nad morzem, w Teatrze Muzycznym w Gdyni, Piotruś Pan, Grease i Skrzypek na dachu.
Poznań
Do Poznania warto przyjechać na Zakonnicę w przebraniu, Madagaskar i przepiękne Opowieści Zimowe w wykonaniu Edyty Krzemień.
Łódź