Nie bywam na musicalach dla dzieci. Nie dlatego, że nie mam dziecka, chociaż wtedy pewnie bywałabym znacznie częściej, ale głównie z tego powodu, że mimo kilku lat moich musicalowych podróży, nadal mam wiele spektakli dla dorosłych do nadrobienia. W związku z tym na te dziecięce decyduję się niezwykle rzadko. Czasem przez przypadek – jak było z poznańskim Madagaskarem, na który kupiłam bilet za 500 gr, innym razem przez obsadę – w przypadku łódzkiego Madagaskaru, do którego skutecznie przyciągnęła mnie grająca w nim Marta. Trochę też obsada zaważyła na ostatnim wyborze, czyli Przypadkach Robinsona Crusoe w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie. Wyszłam z niego przekonana o jednej ważnej rzeczy – że na musicale dla dzieci i młodzieży muszę chodzić zdecydowanie częściej. Czytaj dalej…
fot. Karol Mańk Premiery w Teatrze Muzycznym Roma to zawsze wielkie wydarzenie. To jeden z największych teatrów muzycznych w naszym kraju, a jego spektakle zawsze wystawiane są z wielkim rozmachem i starannością. Na najnowszy tytuł – Aidę – czekaliśmy już od wielu miesięcy. Muzyka Eltona Johna, historia miłosna, świetna obsada i renoma Romy razem dawały niemal pewność sukcesu. Czy tak było tym razem? Zapraszam na recenzję musicalu Aida.
Nieszablonowa historia miłosna
fot. Kinga Karpati Choć zapewne większości z nas słowo operetka nie jest obce, na palcach jednej ręki można policzyć osoby, które taki spektakl widziały na żywo. Mimo że operetkę gra jeszcze kilka teatrów w Polsce, pokutuje przekonanie, że jest to stara, uboższa wersja musicalu. Czy aby na pewno?
Czym jest operetka?
Operetka to „sceniczny utwór muzyczny z dialogami mówionymi, zbliżony do opery, charakteryzujący się lekką, melodyjną muzyką i komediową akcją”. Jednym z najbardziej znanych tytułów tego gatunku jest Wesoła wdówka, wystawiana przez Mazowiecki Teatr Muzyczny, którą miałam przyjemność niedawno zobaczyć na scenie.
20 mln na pięknych nogach
fot. Dorota Jurek/Kulturalne Media Kiedy tylko zobaczyłam ogłoszenie o tym koncercie, wiedziałam, że muszę się pojawić na Podróży musicalowej. Po pierwsze, Jarek Kozielski, na którego Wieczorze z bajki świetnie się bawiłam, po drugie Rafał Supiński, którego zostałam wielką fanką po Upiorze w Operze. W dodatku dość niecodzienne połączenie, bo rzadko się zdarza koncert, na którym występuje dwóch panów. Z niecierpliwością oczekiwałam, co z tego wyniknie.
Podróż musicalowa
A wynikło coś niesamowitego. Przede wszystkim atmosfera. Bywałam już na wielu koncertach musicalowych, a jednak zachwyciła mnie ta relacja, która nawiązała się pomiędzy artystami a publicznością. Nie było muru między sceną a widownią. Była tylko niesamowita radość wspólnie spędzonego czasu. Artyści, bardzo swobodni na scenie, co chwila rzucali żartami, na które publiczność reagowała śmiechem. Fantastycznie też zaangażowała się we wspólne śpiewanie utworu Aldolfo. Radość jednak nie byłaby pełna, gdyby nie głosy.
Każdy utwór to mała sztuka
Jak ja czekałam na ten musical! Miss Saigon pokochałam kilka lat temu, kiedy obejrzałam w Multikinie retransmisję spektaklu rocznicowego. Bardzo wtedy żałowałam, że gdy grali ten spektakl w Polsce, byłam trochę za młoda, by móc go obejrzeć. Kiedy więc Teatr Muzyczny w Łodzi ogłosił, że będzie to ich najnowsza premiera, nie posiadałam się z radości. Z uwagą śledziłam wszystkie nowinki, obserwowałam przygotowania i listy castingowe. Obiecałam sobie, że jeśli twórcy ten spektakl zepsują, z pewnością im to wypomnę. Czy tak się stało? Zapraszam na recenzję Miss Saigon w Teatrze Muzycznym w Łodzi. Tym razem, wyjątkowo, nie po jednym spektaklu, a po trzech, które obejrzałam w ciągu tygodnia. I uwaga – ponieważ opisuję sceny, które zrobiły na mnie największe wrażenie, w tekście aż roi się od spojlerów.
Miłość, wojna i marzenia
fot. Teatr Syrena Przez lata w Polsce narosło wiele mitów związanych z musicalem. Że jest prosty i ma wyłącznie bawić. Ot, pośpiewają, trochę potańczą, pośmiejemy się, wyjdziemy. Musical był traktowany jako niższa forma teatru, nie tylko przez widzów, lecz także w samym aktorskim świecie. Takie przekonanie sprawiło, że wiele osób nie lubi musicali. Jednak jeśli ktoś choć trochę pozna ten gatunek, przekona się od razu, jak bardzo to podejście jest krzywdzące. Szczególnie że istnieje wiele musicali, które poruszają tematy bardzo trudne. Czy jednak w naszym kraju się przyjmą? Próbę sprawdzenia tego podjął Jacek Mikołajczyk, dyrektor Teatru Syrena. W ubiegłym tygodniu odbyła się prapremiera musicalu, jakiego jeszcze u nas nie było. Czy polscy widzowie pokochają Next to normal?
Next to normal
Rodzina Goodmanów wydaje się typową amerykańską rodziną. Rodzice, dwoje dzieci. Dni mijają im na pracy, szkole, grach, konkursach, sprzątaniu. A jednak w ich rodzinie pojawia się nieproszony gość – choroba afektywna dwubiegunowa, na którą cierpi Diana. Mimo że leczy się na nią już od 16 lat, wzloty i upadki w jej życiu są na porządku dziennym. Szybko jednak można zauważyć, że choruje nie tylko Diana – bo jej choroba dotyka całej rodziny.
Świat oczami Diany
fot. oifp.eu Wojna, miłość, śmierć, nienawiść, życie, walka – to wątki, które w musicalach spotykamy niejednokrotnie. Tragiczne losy ludzi, którzy każdego dnia walczą o przeżycie, nam mogą wydawać się obce. Żyjemy przecież w bezpiecznym kraju, nie martwimy się o to, że nagle powołają nas na wojnę albo zabiorą nam dom. Wydawałoby się, że w takim razie na Doktora Żywago spojrzymy jak na obrazek. Zwyczajną, dość dobrze opowiedzianą historię. Wejdziemy, popatrzymy, posłuchamy, może trochę się wzruszymy. Jeśli jednak choć przez chwilę tak pomyślimy, po wycieczce do Białegostoku nie będziemy mogli zrozumieć, jak tak bardzo mogliśmy się pomylić. Zapraszam na recenzję musicalu Doktor Żywago w Operze i Filharmonii Podlaskiej w Białymstoku.
Doktor Żywago
fot. https://www.teatrroma.pl/spektakl/once/ Mówią, że jedna rzecz może zmienić życie. Przypadkowo usłyszana piosenka, pewien spotkany mężczyzna, zepsuty odkurzacz, a może… wszystko naraz? Once jest dość oryginalnym musicalem. Nie ma tam dużego zespołu wokalnego, brakuje zespołu baletowego i ogromnych wizualnych atrakcji. A jednak w zamian oferuje coś zupełnie innego – poczucie, że wciąż mamy czas. Na wszystko. Zapraszam na recenzję musicalu Once w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie.
Historia jednego spotkania
fot. Dorota Jurek, kulturalnemedia.pl Zastanawiałam się, czy napisać ten artykuł, bo recenzja własnego koncertu raczej nie będzie obiektywna. Nie napiszę Wam, że był świetny repertuar – gdyby mi się nie podobał, z pewnością pojawiłyby się inne piosenki. Nie powiem także, że wystąpili wspaniali wokaliści, bo przecież sama ich wybrałam. Chciałam napisać Wam o czymś innym. O tym, że koncert Bestia i Piękna był nie tylko imprezą urodzinową bloga, nie tylko wspaniale przeżytym wieczorem, ale przede wszystkim dla mnie samej doświadczeniem prawdziwego szczęścia. Mimo że minęło już kilkanaście dni, obrazy z całej niedzieli nadal są żywe w mojej głowie.
Pewnego wiosennego wieczoru
Pytanie, co we mnie zrodziło się pierwsze: miłość do musicalu czy do koncertów musicalowych, jest jednym z serii o jajku i kurze. Musicale znałam wcześniej i bardzo lubiłam, ale to jednak koncert musicalowy przypomniał mi, co w tym gatunku tak bardzo kocham. Obecnie musicale i koncerty musicalowe często się przeplatają. Oczywiście na niektórych byłam już niejednokrotnie, inne dopiero poznaję, spełniam też swoje marzenie i taki koncert współorganizuję. W koncertach musicalowych lubię wiele rzeczy, a o tym, dlaczego warto na taki koncert iść, już Wam pisałam. Ostatnio miałam szansę usłyszeć kogoś nowego. Zapraszam Was na recenzję koncertu Wieczór z bajki Jarka Kozielskiego. Czytaj dalej…